Ryszard Bugaj: Potrzeba kompromisu

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że dzisiejsza opozycja idzie drogą, którą kiedyś przeszło PiS.

Aktualizacja: 03.06.2020 21:37 Publikacja: 02.06.2020 18:43

Ryszard Bugaj: Potrzeba kompromisu

Foto: W. Stróżyk/Reporter

Rejestr zasługujących na pejoratywną ocenę działań PiS jest już bardzo długi i ciągle rośnie. Nieraz to sprawy poważne (jak jawne naruszanie uregulowań konstytucji), a nieraz symboliczne (jak odwiedzenie cmentarza przez J. Kaczyńskiego). Pojawiają się również ewidentne prowokacje (jak przywrócenie Kurskiego w TVP). Rośnie więc społeczne zniecierpliwienie i – chyba – topnieje poparcie dla PiS. Ale jest faktem, że ta partia wygrała ostatnie wybory i póki co bez jej zgody Polską rządzić się nie da. Tym bardziej że obecna sytuacja musi (powinna) skłaniać do poszukiwania kompromisu zarówno w kluczowych sprawach politycznych, jak i w kwestiach społecznych i gospodarczych. Pogłębianie się polaryzacji naprawdę grozi dramatycznymi następstwami.

Niestety opozycja zdaje się stawiać sobie za cel wyłącznie odsunięcie PiS od władzy. Budowany jest manichejski obraz Polski. Rząd przedstawiany jest jako siedlisko wszelkiego zła, a opozycja jako siła bezgrzeszna i depozytariusz dobra. Jednak nadal trudno zrekonstruować choćby i najważniejsze kontury opozycyjnego programu. W wielu kwestiach alternatywa proponowana przez opozycję sprowadza się do postulatu „polityki dobrej dla Polski”.

Polska w ruinie?

Po pierwszej demonstracji przedsiębiorców Borys Budka mówił: „Zamiast tarczy antykryzysowej państwo PiS użyło pałki przeciwko ludziom, którzy walczą o swoich pracowników…”. Również opozycyjne media nie niuansują ocen. Informując o protestach przedsiębiorców, „Gazeta Wyborcza” przytoczyła bez komentarza ich postulaty, a wśród nich taki: „Wypłata odszkodowań za straty związane z działaniami rządu (…). Wypłaty obciążające budżet państwa miałyby być rozłożone maksymalnie na pięć lat i finansowane z redukcji etatów urzędniczych – likwidacji 5 milionów stanowisk w administracji państwowej”.

Tymczasem, jak dotąd, Polska z konsekwencjami pandemii (i z samą pandemią) jako tako sobie radzi. Nie wszyscy godzą się z oceną, że zbliża się przesilenie pandemii, ale faktem jest, że w Polsce liczba ofiar śmiertelnych wynosi tysiąc, a np. w Stanach Zjednoczonych (dziewięciokrotnie liczniejszych, ale też kilkakrotnie zamożniejszych) sto tysięcy. Ciągle niewiele jest dostępnych wiarygodnych danych dotyczących gospodarki, ale wszystko wskazuje na to, że przyrost bezrobocia (znowu: szczególnie na tle USA) jest umiarkowany.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że strategia obecnej opozycji jest powtórzeniem wzorca PiS sprzed 2015 r. Po generalnie pomyślnych rezultatach polityki antykryzysowej po 2008 r. rządu PO/PSL ówczesna opozycja ogłosiła przecież, że „Polska znajduje się w ruinie”. Być może perswazyjna siła tego typu oceny może być obecnie silniejsza, mimo że ze środowisk biznesowych płyną też opinie zrównoważone. Adam Góral, prezes Asseco Poland SA, stwierdza np., że „środowisko biznesu pozytywnie przyjęło tarcze antykryzysowe”. Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, mówi: „Ludzie stają się potwornie roszczeniowi (…), także ci, którzy jeszcze niedawno krzyczeli: »Mniej rządu, niech się władza odczepi«, teraz żądają, by rząd się nimi czule zajął. (…) Trzeba (…) wziąć to, co się wydarzyło, na klatę. Wspólnie. Antykryzysowa propozycja władzy, aby podzielić koszty kryzysu (…), jest uczciwym kompromisem”.

Tak, rządowe tarcze – również moim zdaniem – zasługują na krytyczną, ale też merytoryczną ocenę. Dwie kwestie budzą szczególne wątpliwości. W sporze o kształt litery symbolizującej przebieg kryzysu rząd postawił na hipotezę litery V. Stąd relatywnie wysokie wydatki na podtrzymanie funkcjonowania istniejących podmiotów gospodarczych i oczekiwanie, że po zdjęciu z gospodarki ograniczeń nastąpi szybki wzrost i odtworzenie przedkryzysowej struktury. Stoi za tym także założenie, że finalnie ta pomoc trafi do narażonych na utratę zatrudnienia pracowników (a bezpośrednio otrzymają ją samozatrudnieni), oraz założenie, że strumienie pomocy będą precyzyjnie kierowane do rzeczywiście potrzebujących. To założenia tyleż szlachetne, co mało realne. Tak mogło by być, gdyby decyzję o pomocy w dyskrecjonalny sposób podejmowali kompetentni i kierujący się tylko merytorycznymi przesłankami urzędnicy. Nie mamy takich, trzeba więc stosować algorytmy, a środowiska biznesowe domagają się nawet dopuszczenia drogi sądowej.

Przebudowa gospodarki

Niestety jest mało prawdopodobne, że (hipotetyczne) usunięcie administracyjnych ograniczeń dynamicznie pobudzi strumienie popytu. Trzeba przyjąć, że nawet gdyby dochody konsumentów nie uległy zmniejszeniu, to i tak pewne gałęzie gospodarki (np. lotnictwo) będą musiały ograniczyć swoją działalność. Trzeba przyjąć, że czeka nas bolesny proces przebudowy gospodarczych struktur.

Jeżeli ta diagnoza jest zasadna, to płynie z niej wniosek, że polityka zwalczania obecnego kryzysu powinna skupić się – choć na pewno nie wyłącznie – na pomocy popadającym w tarapaty gospodarstwom domowym. Alimentacja bezrobotnych jest w Polsce bardzo słabiutka i dobrze, że rząd zapowiada poprawę standardów ochrony. Ale bezrobotni to ci, którzy tracą zatrudnienie „kodeksowe”, a przecież znaczna część osób uzyskuje dochody ze świadczeń i wykonywania pracy na podstawie umów śmieciowych i w szarej strefie. Potrzebne jest zasadnicze rozszerzenie funkcji systemu pomocy społecznej. Rozważenia wymaga celowość i możliwość zmniejszenia stopy podatków pośrednich od podstawowych dóbr konsumpcyjnych – szczególnie żywności.

Więcej niepokoju budzą jednak następstwa funkcjonowania tarcz dla finansów publicznych. Wprowadzono szereg uregulowań, które trwale lub przejściowo ograniczają poziom obciążeń podatkowych (zaliczając do nich również obowiązkowe składki). Oczywiście recesja musi wywołać także spadek dochodów państwa. Równocześnie poważnie powinny wrosnąć niektóre rodzaje wydatków państwa.

Duży deficyt budżetu państwa (i szerzej – całego sektora finansów publicznych, osobliwie samorządów) jest nieuchronny, ale nie może być dowolnie wysoki. Trzeba się również pogodzić z poważnym wzrostem zadłużenia państwa. Niestety rząd jak dotąd nie przedstawił aktualnej projekcji budżetowej, za to próbuje niektóre wydatki ukryć poza sektorem finansów publicznych.

Papierek lakmusowy

Choć (dalsze) realne poluzowanie polityki pieniężnej i fiskalnej jest tyleż konieczne, co celowe, to nie znaczy, że jest wolne od ryzyka. Ryzyka wynikającego zarówno z zagrożenia inflacyjnego, jak i z długookresowych konsekwencji wysokich kosztów obsługi długu. Przy czym jest wątpliwe, by zwalczanie obecnego kryzysu instrumentami ekspansywnej polityki makroekonomicznej było tak skuteczne jak podczas poprzedniego kryzysu. Odpowiedzialna polityka powinna kontrolować rozmiar deficytu. Możliwe są rozsądne oszczędności wydatków, ale w praktyce wymaga to politycznego kompromisu między rządzącą koalicją a opozycją. Papierkiem lakmusowym stosunków miedzy rządzącą koalicją a opozycją jest od kilku tygodni kwestia wyborów prezydenckich. Wydawało się, że po przesileniu w obozie rządowym (wywołanym działaniami Gowina) opozycja uzna, że osiągnęła zasadnicze cele. Niestety impas zdaje się trwać. Politycy lekceważą zagrożenia.

Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam