Prawo i Sprawiedliwość, przepychając przez parlament ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej, zdetonowało bombę, której odłamki zdają się latać we wszystkich kierunkach świata. Nie ma wątpliwości, że ten fatalnej jakości akt prawny, napisany na kolanie i bez uwzględnienia wskazówek czy ostrzeżeń ze strony wielu instytucji państwowych i pozarządowych, zasługuje na jednoznaczną krytykę. W dodatku błyskawicznie okazał się kompletnie przeciwskuteczny, bowiem fraza „polskie obozy śmierci”, której popularyzację owa ustawa miała zwalczać, w ciągu ostatniego tygodnia została w mediach użyta więcej razy niż przez ostatnie 25 lat razem wziętych. PiS napisał bubel prawny, który potem fala prawicowych komentatorów i nieudolna dyplomacja przerodziły w katastrofę na szczeblu międzynarodowym.
To wszystko prawda, jednak w ciągu ostatniego tygodnia wokół ustawy o IPN, a w konsekwencji – wokół całej polskiej polityki historycznej – narosło wiele niezdrowych, i przede wszystkim fałszywych mitów. Mitów, które bezrefleksyjnie powtarzane, mogą i tak już ostry konflikt jeszcze bardziej zaognić.
Konflikt o pamięć zbiorową
Po pierwsze, kompletnie absurdalne jest nagłe oburzenie ze strony opozycji, że oto PiS za pomocą ustawy o IPN „uzbraja” polską pamięć zbiorową i zaczyna używać jej jako narzędzia budowania poparcia partyjnego. Osoby, które w tej chwili drżącym głosem biją na alarm, najwyraźniej przespały ostatnie 2,5 roku w krajowej polityce. Partia Jarosława Kaczyńskiego propaguje rewizjonizm historyczny niemal od pierwszego dnia rządów. Deklarowany przez prezydenta Dudę „wstyd za dorobek III RP”, stopniowe wymazywanie Lecha Wałęsy z najnowszych dziejów Polski, zasłanianie się ustawą dezubekizacyjną w czasie kryzysu parlamentarnego czy przepisywanie od nowa historii akcesji do NATO przy okazji szczytu w Warszawie – to tylko najbardziej wyraziste przykłady tej strategii.
Partia rządząca systematycznie, krok po kroku powiększa zakres konfliktu o naszą pamięć zbiorową, kontestując coraz to nowe jej obszary. Przyzwyczailiśmy się, że w kosmologii Kaczyńskiego wszystko da się wytłumaczyć poprzez nazwanie Okrągłego Stołu zdradą. PiS obecnie sięga jednak coraz dalej wstecz, używając do budowania partyjnego poparcia historii antykomunistycznej opozycji, papieskich pielgrzymek, Żołnierzy Wyklętych, powstania warszawskiego czy wreszcie Holokaustu.
W dodatku procederowi temu końca nie widać, czego najlepszym wyrazem jest używanie 100. rocznicy odzyskania niepodległości jako legitymizacji reformy konstytucyjnej. To bardzo świadoma taktyka działania, pod którą fundamenty położono zaraz po wyborach. Włączając syreny alarmowe dopiero dzisiaj, opozycja po raz kolejny udowadnia, że od 2015 r. jest dużo bardziej skupiona na swoich własnych sprawach niż na realnym recenzowaniu pracy rządu.