Nowe przepisy ograniczające obrót ziemią rolną będą dotyczyć nie tylko właścicieli gruntów uprawnych, ale też właścicieli podmiejskich willi, również tych postawionych na gruntach rolnych na podstawie warunków zabudowy uzyskanych przez inwestora jeszcze przed wejściem w życie nowych przepisów.
Co jest rolne
– Chodzi o to, że większość domów wybudowanych pod miastami widnieje oficjalnie w ewidencji gruntów i budynków jako nieruchomości rolne, choć z produkcją rolną nie mają nic wspólnego. Nie mieszkają też w nich rolnicy, tylko najczęściej osoby dojeżdżające do pracy do pobliskich miast – mówi Maciej Obrębski, adwokat. – Skoro zaś widnieją jako nieruchomości rolne, to wszystko wskazuje na to, że będzie miał do nich zastosowanie projekt ustawy o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz o zmianie innych ustaw – tłumaczy.
Oznacza to, że właściciel domu nie sprzeda go każdemu chętnemu. Zgodnie z planowaną nowelizacją będzie musiał znaleźć rolnika indywidualnego, który zechce go kupić. Albo uzyskać zgodę Agencji Nieruchomości Rolnej na sprzedaż innej osobie.
Zbyt ogólna definicja
Winna tej sytuacji jest definicja nieruchomości rolnej, którą autorzy projektu posługują się w propozycjach zmian ustawy o ustroju rolnym.
– Jest zdecydowanie zbyt ogólna – uważa Małgorzata Świętczak z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. – Mówi tylko, że nieruchomość rolną należy rozumieć tak jak w kodeksie cywilnym, z wyłączeniem nieruchomości położonych na obszarach przeznaczonych w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego na inne cele. Zgodnie zaś z art. 461 k.c. nieruchomościami rolnymi są te, które są lub mogą być wykorzystywane do prowadzenia działalności wytwórczej w rolnictwie w zakresie produkcji roślinnej i zwierzęcej, nie wyłączając produkcji ogrodniczej, sadowniczej i rybnej.