Sprawa setek tysięcy nielegalnych imigrantów wkraczających od południa do Europy budzi gwałtowne i sprzeczne emocje. Utrudnia to rozpoznanie problemu, a w konsekwencji jego rozwiązanie.
Z jednej strony media bombardują nas obrazami ludzkich nieszczęść, utopionych dzieci i tak dalej. W krajach, skąd pochodzą przybysze, panuje nędza i wojna. Wszystko to prawda. Ale z drugiej strony prawdziwe są też doniesienia o liczbie zbrodni (w tym brutalnych gwałtów) popełnianych przez muzułmanów w krajach osiedlenia. Przez obłąkaną „polityczną poprawność" sprawcom się nieraz pobłaża, zwłaszcza w Anglii i Szwecji.
Wyczyny nowych „uchodźców" też są znane: jedni jeszcze na barce utopili towarzyszących im chrześcijan (o ilu nie wiemy?), inni po odmowie przyjęcia do Włoch grozili utopieniem własnych dzieci.
Kim są przybysze?
Tymczasem kto ma zastrzeżenia wobec przyjmowania uchodźców, oskarżany jest o egoizm i bezduszność oraz brak uczuć chrześcijańskich – celują w tym oczywiście ateistyczni i katoliccy postępowcy. Choć akurat to Kościół jako pierwszy coś w tej sprawie zrobił, gdyż to Caritas, Pomoc Kościołowi w Potrzebie i zakon maltański organizowały pomoc dla ofiar wojny w Syrii, podczas gdy lewacy entuzjazmowali się arabską wiosną.
Z drugiej strony zwolennicy przyjmowania imigrantów obciążani są winą za ich przestępstwa i za przyszłą katastrofę Europy – skądinąd całkiem możliwą.