Odbieranie prawa jazdy budzi wątpliwości. RPO chce zmian w prawie

Starosta odbiera kierowcy na trzy miesiące prawo jazdy za przekroczenie prędkości w obszarze zabudowanym o więcej niż 50 km/h - na podstawie samej tylko informacji policji. Rzecznik Praw Obywatelskich kwestionuje, by było to możliwe bez wyjaśniania przez starostę, czy w ogóle doszło do wykroczenia i kto był jego sprawcą. Wskazania radarów mogą być bowiem mylne. Obywatele kwestionują też, aby to oni kierowali pojazdem w chwili zrobienia zdjęcia fotoradarem.

Aktualizacja: 08.05.2020 14:11 Publikacja: 08.05.2020 13:39

Odbieranie prawa jazdy budzi wątpliwości. RPO chce zmian w prawie

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Adam Bodnar Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpił do Senatu o nowelizację art. 102 ust. 1 pkt 4 ustawy z 5 stycznia 2011 r. o kierujących pojazdami. Proponuje, aby zapisać, że organ administracji ma prowadzić postępowanie dowodowe przed wydaniem decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy.

RPO podkreśla, że zapewnienie bezpieczeństwa w ruchu drogowym jest pożądane i powszechnie akceptowane. Osiągnięcie takiego celu musi jednak zgodne z prawem konstytucyjnym, z poszanowaniem praw i wolności obywatelskich.

Czytaj także: Badania kierowców z terminowym prawem jazdy dopiero po epidemii koronawirusa

Dziś starosta wydaje decyzję administracyjną o zatrzymaniu prawa jazdy po wpłynięciu informacji od policji o przekroczeniu dopuszczalnej prędkości. Decyzję wydaje na trzy miesiące, z nadaniem jej rygoru natychmiastowej wykonalności.

- Rozpatrując skargi obywateli w takich sprawach, sądy administracyjne prezentowały rozbieżne stanowiska - wskazuje rzecznik.

Według jednego ze stanowisk starosta opiera decyzję wyłącznie na informacji od policji, która ma charakter dokumentu urzędowego i nie jest uprawniony do weryfikowania przypisanego kierowcy wykroczenia pod względem merytorycznym. Nie może np. powoływać ani z urzędu, ani na wniosek, dowodów weryfikujących informacje policji. - Do odebrania prawa jazdy nie jest zaś konieczne prawomocne skazanie sprawcy - wystarczy ujawnienie wykroczenia, bowiem jest to środek administracyjny, a nie karny - sygnalizuje Bodnar.

Inne stanowisko głosiło, że gdy kierowca zaprzecza przekroczeniu prędkości i odmawia przyjęcia mandatu, decyzja starosty nie może opierać się wyłącznie na notatce policji. A jeśli kierowca uprawdopodobni wątpliwości wobec poprawności pomiaru - wskazując np. na wadliwość legalizacji urządzenia pomiarowego - to musi być możliwość weryfikacji informacji policji. W takim przypadku starosta powinien zawiesić swe postępowanie co do zatrzymania prawa jazdy do rozstrzygnięcia sprawy przez o sąd w sprawie wykroczeniowej.

Wobec rozbieżności sądów administracyjnych, RPO wystąpił z pytaniem prawnym do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Rzecznik pytał, czy podstawą decyzji starosty może być wyłącznie informacja policji. Drugim zagadnieniem było, czy prawomocne rozstrzygnięcie w sprawie odpowiedzialności wykroczeniowej za takie przekroczenie prędkości stanowi tzw. zagadnienie wstępne (wtedy byłby wymóg zawieszenia postępowania co do zatrzymania prawa jazdy przez starostę do prawomocnego wyroku sądu).

Rzecznik podkreślał, że kierujący pojazdem może kwestionować nie tylko fakt prawidłowości pomiaru prędkości, ale także swoje sprawstwo. Dotyczy to w szczególności sytuacji, w których ujawnienie przekroczenia prędkości dokonano za pomocą fotoradaru.

- Wszystkie wątpliwości powinny zostać rozstrzygnięte w każdej konkretnej sprawie przez posiadający stosowne doświadczenie i właściwe instrumentarium proceduralne sąd karny - argumentował Rzecznik. A zawieszanie postępowań przed starostą ze względu na toczące się postepowanie wykroczeniowe zdaniem RPO jest najkorzystniejsze z punktu widzenia interesu obywatela.

- Automatyczne nadanie decyzji starosty rygoru natychmiastowej wykonalności - prowadzi zaś do sytuacji, w której rozpoznanie odwołania w wielu wypadkach będzie następować po upływie trzymiesięcznego okresu, na jaki zatrzymano prawo jazdy - uważa RPO.

Obawę rzecznika budzi ewentualne wydanie wyroku uniewinniającego w postępowaniu karnym i wznowienie postępowania w sprawie zatrzymania prawa jazdy będzie jedynie iluzorycznym instrumentem naprawczym dla obywatela, który poniósł szkodę z powodu niemożności kierowania pojazdem w okresie zatrzymania prawa jazdy. - Oznaczałoby to uruchomienie postępowań odszkodowawczych od Skarbu Państwa - wskazuje.

Opowiadając na pytanie prawne Rzecznika, NSA w uchwale z 1 lipca 2019 r. (sygn. I OPS 3/18) uznał, że podstawą decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy może być wyłącznie informacja o ujawnieniu na kierowaniu pojazdem z prędkością przekraczającą dopuszczalną,. A prawomocne rozstrzygnięcie w przedmiocie odpowiedzialności wykroczeniowej nie stanowi „zagadnienia wstępnego".

W ocenie RPO prowadzi to do niezgodności ocenianych przepisów z art. 2 Konstytucji w związku z art. 45 ust. 1 Konstytucji i w związku z jej art. 31 ust. 3.

Dlatego Adam Bodnar wystąpił do przewodniczącego senackiej Komisji Ustawodawczej Krzysztofa Kwiatkowskiego o zainicjowanie odpowiednich zmian legislacyjnych.

Adam Bodnar Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpił do Senatu o nowelizację art. 102 ust. 1 pkt 4 ustawy z 5 stycznia 2011 r. o kierujących pojazdami. Proponuje, aby zapisać, że organ administracji ma prowadzić postępowanie dowodowe przed wydaniem decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy.

RPO podkreśla, że zapewnienie bezpieczeństwa w ruchu drogowym jest pożądane i powszechnie akceptowane. Osiągnięcie takiego celu musi jednak zgodne z prawem konstytucyjnym, z poszanowaniem praw i wolności obywatelskich.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona