Sam też borykam się z problemem, że studenci nie są chętni do zarobkowania. Przyjrzałem się więc bliżej danym statystycznym. Według danych Eurostatu za październik br. stopa bezrobocia w Polsce wynosi 5,7 proc. przy średniej dla Unii Europejskiej na poziomie 8,3 proc., a dla strefy euro: 9.8 proc. Tylko sześć krajów Unii Europejskiej może się pochwalić mniejszą wartością tego wskaźnika.

Teoretycznie więc nasz rynek powinien być w świetnej kondycji. Niestety wskaźnik bezrobocia nie określa rzeczywistego stanu rynku, czyli osób faktycznie pracujących. Kim jest osoba pracująca? Według definicji Międzynarodowej Organizacji Pracy (ILO) oraz GUS – jest to osoba, która w badanym tygodniu wykonywała płatną pracę przynajmniej przez jedną godzinę, niezależnie od miejsca oraz branży. W przedziale wiekowym 25–54 lata wskaźnik ten w Polsce jest na całkiem niezłym poziomie i wynosi 80,5 proc., dając nam 14 miejsce w UE. Już znacznie gorzej wygląda on wśród Polaków w wieku 15–24 lata i wynosi jedynie 28,6 proc. Zdecydowanie mieścimy się daleko za średnią unijną (33,8 proc.), nie wspominając o takich krajach jak Holandia czy Dania (odpowiednio 60,9 proc. i 60,8 proc.). Faktyczna stopa bezrobocia wśród młodych w Polsce wynosi jedynie 15,6 proc. i plasuje nasz kraj powyżej średniej unijnej (18,4 proc.).

Z tej analizy jasno wynika, że młodzi w Polsce po prostu nie szukają pracy, czyli są zawodowo bierni. Rozmawiając z potencjalnymi kandydatami w przedziale wiekowym 19–24 lata, otrzymuję coraz częściej odpowiedź w stylu, że po prostu nie chcą pracować. Po wieloletniej euforii związanej z rozpoczęciem pracy tuż po zrobieniu matury nadszedł czas wygodnictwa czy wręcz lenistwa. Powodem może być również to, że rodzice obecnych studentów są w stanie finansować dalszą edukację swoich dzieci bez konieczności zbytnich poświęceń z ich strony. Dla rodziców jest jeszcze jedna teoretyczna korzyść – nieobciążone pracą dziecko może się bardziej skupić na nauce, co powinno się przełożyć na zdobycie przez nie lepszej pracy po zakończeniu edukacji.

Tutaj jednak zarówno młodzież, jak i rodziców może spotkać dość niemiła niespodzianka. Praktycznie żadna polska uczelnia nie przygotowuje do zawodu w sposób praktyczny. Wychodząc więc po pięciu latach na rynek pracy, młody człowiek jest ma głowę pełną teorii, i to nie zawsze do końca potrzebnej, a nie ma pojęcia o życiu. Może więc spotkać go przykra niespodzianka przy szukaniu pracy, gdy się zorientuje, że jego przełożonym będzie osoba w podobnym wieku, która już kilka lat przepracowała w danej firmie.