– Nie zauważamy takiego trendu, nie widzimy – powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow o tych danych.
Jednak według rosyjskiej fundacji „Sprawiedliwość dla dziennikarzy" od 2017 do 2019 roku liczba „fizycznych ataków i zagrożeń życia lub zdrowia" wyrosła z 68 do 85. W sumie w ciągu dwóch lat dokonano w kraju 1116 ataków różnego rodzaju, do których fundacja zalicza też „naciski ekonomiczne i wymuszenie porzucenia zawodu". „Werbalne ataki, groźby, ataki hakerskie, włamania na konta w sieciach społecznościowych czy do poczty traktowane są przez większość dziennikarzy jako nieunikniona codzienność" – stwierdza fundacja.
Spośród najbardziej upartych zginęło co najmniej 15, a jedna osoba zaginęła.
Najwięcej różnego rodzaju ataków odnotowano w Moskwie, ale dlatego że – jak sądzi „Sprawiedliwość" – „lepiej działa tu monitoring". W całym kraju 68 proc. ataków pochodzi ze strony przedstawicieli władz, którzy stali się głównym zagrożeniem dziennikarzy. W jednym z najnowszych incydentów fotografowi Dawidowi Frenkielowi policjanci złamali rękę w petersburskiej komisji wyborczej w trakcie głosowania 30 czerwca nad poprawkami do konstytucji. „Prowokował konflikt i żądał odpowiedzi od obecnych (w komisji – red.) obserwatorów na temat obowiązujących aktów prawnych", tym samym „wywołując skandal" i „doprowadzając do zgromadzenia ludzi" – wyjaśnili w protokole zatrzymania policjanci, dlaczego fotograf został aresztowany. Nie wytłumaczyli jednak, po co złamali mu rękę.
„63 proc. wszystkich ataków dokonywanych jest za pomocą mechanizmów prawnych i ekonomicznych, przede wszystkim aresztów, wytaczania spraw karnych i administracyjnych, wymuszania zwolnień" – piszą w raporcie. Prześladowanie przy pomocy instytucji państwowych stało się dominujące. Według raportu redakcji RBK do 2015 roku rocznie do czterech dziennikarzy sądzono w sprawach karnych, a w 2019 roku już 19.