Za wnioskiem o wotum nieufności dla rządu Sebastiana Kurza głosowali solidarnie socjaldemokraci z SPÖ oraz deputowani prawicowej i populistycznej Austriackiej Partii Wolnościowej FPÖ jak i jedna z mniejszych partii. Przedterminowe wybory odbędą się we wrześniu tego roku.
Wniosek o odsunięcie kanclerza Kurza od władzy złożyli socjaldemokraci po zmianach, jakich dokonał on w swym koalicyjnym rządzie, pozbywając się z niego ministrów FPÖ. Zastąpił ich niezależnymi ekspertami, zdając sobie sprawę, że taki rząd nie utrzyma się długo. Uczynił tak natychmiast po ujawnieniu tzw. afery z Ibizy, ponad tydzień temu.
Chodzi o nagranie z udziałem szefa FPÖ Hansa-Christiana Strachego, w którym składa domniemanej wysłanniczce jednego z rosyjskich oligarchów korupcyjne propozycje w zamian za wsparcie jego partii. Było to jeszcze przed wyborami w 2017 roku, w wyniku których FPÖ została partnerem koalicyjnym w rządzie Sebastiana Kurza.
– Rozwiązując koalicję, Kurz miał być może nadzieję, że w uznaniu dla jego wysokich standardów moralnych uzyska w przyszłych wyborach lepszy wynik niż w 2017 roku, co da mu większe pole manewru przy formowaniu nowego rządu – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Andreas Unterberger, były naczelny wiedeńskiej „Die Presse".
Na razie ÖVP Kurza uzyskała w niedzielnych wyborach do Parlamentu Europejskiego o cztery punkty procentowe lepszy wynik niż dwa lata temu do parlamentu krajowego. Obciążona skandalem FPÖ straciła osiem punktów.