Zachodnie media podają, że w środę wśród 53 aresztowanych znalazło się kilku byłych deputowanych miejscowego parlamentu, dziesiątki prodemokratycznych aktywistów oraz amerykański prawnik John Clancey. Lokalne władze przekonują, że wszystko jest zgodnie z prawem i że aresztowani "próbowali sparaliżować pracę rządu".

To największa fala represji odkąd w czerwcu ubiegłego roku Pekin przyjął kontrowersyjną ustawę dotyczącą "bezpieczeństwa narodowego" w Hongkongu. Władze Chin utrzymują zaś, że chodziło o walkę z separatyzmem, terroryzmem oraz zwalczanie przestępstw skierowanych przeciwko władzom państwa. W ramach ustawy w prawie karnym pojawiło się też sformułowanie dotyczące "zawarcia spisku z siłami zagranicznymi". Najwyższa karą, według tej ustawy, jest dożywocie. Przez masowymi aresztowaniami w środę, za złamanie nowego prawa służby aresztowały w Hongkongu już około 40 osób. Zarzuty usłyszał też znany milioner i prodemokratyczny magnat medialny Jimmy Lai.