Jak wyliczył dziennik "Fakt", od początku obecnej kadencji politycy do jazdy prywatnymi samochodami wykorzystali niemal siedem cystern paliwa.

Miesięcznie każdy parlamentarzysta może przejechać do 3500 kilometrów. Uwzględniając kilometrówkę, miesięcznie do paliwa dopłaca się 2925 zł.

Limit dopłat do paliwa wynosi 40 954,20 zł. Z przedstawionych sprawozdań wynika, że wykorzystało go kilkunastu polityków. – Jeżdżę do swojego okręgu wyborczego do Wałbrzycha. Do tej pory więcej podróżowałem pociągami i samolotami. Ale mamy pandemię i transport publiczny jest ograniczony, więc jeżdżę samochodem – tłumaczy Tomasz Siemoniak.

Podobnie sprawę komentuje Kamil Bortniczuk. - Zostałem wybrany jako poseł z Opola, a im dalej się ma do Warszawy, tym większa potrzeba podróżowania - powiedział. - Jeżeli ktoś mieszka w Warszawie i jeździ metrem i wykorzystuje kilometrówki, to można taką osobę ciągnąć za język i pytać, gdzie podróżuje służbowo - dodał.

Najwięcej na podróże wydał klub PiS - ponad 5,9 mln zł. Wynika to m.in. z faktu, że partia ma najwięcej swoich reprezentantów w parlamencie. "Fakt" wylicza, że na liście znaleźli się także wiceministrowie, którym przysługują auta służbowe. Wiceszef MSWiA Maciej Wąsik przeznaczył na jazdę prywatnym samochodem ponad 23 tys. złotych. wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł ponad 36 tys., podobnie jak wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń.