Lorenzana oświadczył, że traktat z 1951 roku musi być ponownie przeanalizowany pod kątem niejasności, które mogą wywołać chaos i zamieszanie w czasie kryzysu. Przypomniał przy tym jednocześnie zagarnięcie w latach 90-tych przez Chiny rafy, do której roszczenia zgłaszały również Filipiny, czego "USA nie powstrzymały".
Traktat z 1951 roku zobowiązuje USA i Filipiny do przyjścia z pomocą sojusznikowi w przypadku ataku państwa trzeciego.
W przeszłości Filipiny próbowały sprecyzować, czy dotyczy to również sytuacji konfliktu w spornym regionie leżącym poza terytorium USA i Filipin, takim jak rejon Morza Południowochińskiego, gdzie krzyżują się roszczenia Chin i kilku innych państw Azji południowo-wschodniej, a jednocześnie USA domagają się prawa do swobodnej żeglugi po tych wodach - powołując się na prawo morskie.
Sekretarz stanu USA Mike Pompeo, w czasie wizyty na Filipinach w ubiegłym tygodniu, zapewnił Filipińczyków, że Ameryka przyjdzie z odsieczą Filipinom z wykorzystaniem wojsk lądowych, lotnictwa i marynarki wojennej w przypadku konfliktu na Morzu Południowochińskim.
Jednak zdaniem Lorenzany działania USA w ramach zapewnienia swobody żeglugi po spornym akwenie, polegające na wysyłanie w ten rejon okrętów wojennych, przy każdorazowym sprzeciwie Chin, sprawiają, iż jest znacznie bardziej prawdopodobne, że to USA wejdą w konflikt z Chinami, a Filipiny będą musiały przyjść sojusznikowi z pomocą.