Z kolei prokuratura wojskowa rozpoczęła śledztwo w sprawie „niechlujnego stosunku wojskowego do służby, co doprowadziło do ciężkich konsekwencji”. Nie sprecyzowała jednak, do jakich zaniedbań mogło dojść.
– To nie jest przypadek, że pożar wybuchł akurat teraz. W poniedziałek na Ukrainie rozpoczęły się międzynarodowe ćwiczenia lotnicze (chodzi o ćwiczenia Clear Sky 2018 z udziałem m.in. Polski, USA i Wielkiej Brytanii – red.). We wtorek ukraińska zbrojeniówka otworzyła targi broni w Kijowie. Poprzez pożar w Iczni Rosja chce pokazać naszym zagranicznym partnerom, że państwo ukraińskie nie jest w stanie nawet zadbać o bezpieczeństwo magazynów amunicji – mówi „Rzeczpospolitej” kpt. Ołeksij Arestowycz, znany ukraiński analityk wojskowy. – Niewykluczone, że doszło do zrzucenia kilku ładunków wybuchowych przy użyciu dronów. Amunicja ta leży od czasów radzieckich, często jest składowana w bardzo kiepskich warunkach. Nie trzeba wiele, by doszło do eksplozji – dodaje.
Tymczasem w Kijowie ciemne chmury pojawiły się nad ministrem obrony Stepanem Połtorakiem i szefem sztabu generalnego Wiktorem Mużenką. Parlamentarna Komisja ds. Bezpieczeństwa i Obrony chce, by stawili się na specjalnie zwołane posiedzenie i wytłumaczyli, dlaczego w ciągu ostatnich lat na Ukrainie spłonęło już kilka magazynów broni. Jesienią 2015 roku spłonął arsenał broni w miejscowości Swatowe (obwód ługański), gdzie znajdowało się 3,5 tys. ton amunicji.
Początkowo ukraińskie służby mówiły o terroryzmie, w konsekwencji za kraty trafił oskarżony o zaniedbania ukraiński major. W marcu ubiegłego roku wybuchł arsenał amunicji w Bałaklii (obwód charkowski). W Kijowie również mówiono wtedy o rosyjskich dronach, śledztwo trwa do dziś. Kilka miesięcy później spłonął wojskowy magazyn w Kalinówce pod Winnicą. Od początku mówiono o dywersji, a kilka tygodni temu prokurator generalny Jurij Łucenko oświadczył, że doszło do złamania „wszelkich możliwych zasad bezpieczeństwa przeciwpożarowego”.
– Dzisiaj na Ukrainie pozostały jedynie trzy magazyny broni, gdzie nie doszło do pożaru i które nie znalazły się jeszcze na celu rosyjskich grup dywersyjnych. Jeszcze po pożarze w Bałaklii powstał plan wzmocnienia bezpieczeństwa we wszystkich arsenałach amunicji. Na ten cel zostały przyznane odpowiednie środki. Oczywiste jest to, że plan ten nie był skutecznie wdrażany – mówi „Rzeczpospolitej” były rzecznik Sztabu Generalnego ukraińskiej armii Władisław Sielezniew.
Ponad rok temu parlamentarna Komisja ds. Bezpieczeństwa i Obrony zatwierdziła w ubiegłym roku zwiększenie finansowania dla resortu obrony, dzięki czemu magazyny amunicji miały być w odpowiedni sposób zabezpieczone.