#RZECZoPOLITYCE Draginja Nadażdin: Słowa Krystyny Pawłowicz są absolutnie niegodne posła

- Odebrałam to jako próbę, po pierwsze, zniechęcenia do mojej pracy, zamknięcia mi ust, pokazania, że nie mam prawa się wypowiadać - powiedziała Draginja Nadażdin, dyrektorka polskiej sekcji Amnesty International, komentując słowa Krystyny Pawłowicz, która napisała pod jej adresem "Wracaj kobieto do siebie bronić tam praw i wolności osób torturowanych". Gość programu #RZECZoPOLITYCE zapowiedziała, że jej organizacja będzie przyglądać się internetowym reakcjom na słowa posłanki i sprawdzać, czy należy zgłosić je do prokuratury. Rozmówczyni Jacka Nizinkiewicza mówiła też m.in. o sprawie Alfiego Evansa, rozpyleniu gazu w czasie niedawnych protestów pod Pałacem Prezydenckim czy braku odpowiedzialności za więzienia CIA w Polsce.

Aktualizacja: 01.08.2018 14:05 Publikacja: 01.08.2018 13:23

Draginja Nadażdin

Draginja Nadażdin

Foto: tv.rp.pl

Jacek Nizinkiewicz: #RZECZoPOLITYCE, moim i państwa gościem jest pani Draginja Nadażdin, dyrektor Amnesty International, dzień dobry.

Draginja Nadażdin: Dzień dobry.

Czy pani już jest spakowana i wyjeżdża z Polski?

Nie, ja wyjeżdżam na Woodstock.

Nie wyjeżdża pani z Polski? Pani poseł Krystyna Pawłowicz kazała się pani pakować i "wracać do siebie".

Owszem, natomiast to nie jest powód, żebym opuszczała Polskę i myślała w tych kategoriach. Tak jak mówię, jutro rano dołączam do ekipy Amnesty International na festiwalu organizowanym przez Jurka Owsiaka...

Czyli kolejnej "lewackiej" imprezy.

Przede wszystkim imprezy, która będzie miała dużo dobrej energii, gdzie spotkam dużo młodych ludzi i nie tylko młodych, też ludzi w moim wieku i starszych bodajże, i gdzie będą się działy bardzo, bardzo ważne rzeczy.

Jaka jest rola organizacji, na której czele pani stoi w Polsce, Amnesty International?

Naszą rolą jest przede wszystkim nagłaśnianie problemów, dotyczących naruszeń praw człowieka na całym świecie, nie tylko w Polsce. Zwracanie uwagi, na te problemy, które są kluczowe (...) w regionie, w danym kraju również, jeżeli się możemy skupić na konkretnym kraju i również budowie takiej kultury praw człowieka: edukacja, prowadzenie kampanii, monitorowanie sytuacji, które mogą stanowić naruszenie prawa.

Czy w Polsce dochodzi do naruszeń praw człowieka?

Amnesty w tym zakresie musi zawsze skoncentrować się na konkretnych obszarach, żeby zbadać dany problem i z naszej strony, przez ostatnich kilka lat, widzimy bardzo systemowe problemy, które się powtarzają, że tak powiem, przez różne kadencje różnych rządów. Natomiast w tym momencie, jeżeli chodzi o nasze obecne działania, to przede wszystkim nagłaśniamy sytuacje, dotyczące sądownictwa, zagrożenia, z którymi się spotyka - niezależność sądów i niezawisłość sędziów, jak również kwestie dotyczące wolności zgromadzeń.

Dzisiaj ta wolność zgromadzeń jest w Polsce, mogą ludzie protestować i protestują, to co z tymi prawami człowieka w Polsce? Ma pani poczucie, że one są łamane? O co tyle hałasu?

Niestety w każdym kraju prawa są łamane.

A jak wygląda to w Polsce dzisiaj?

W tym momencie w Polsce, musielibyśmy się ograniczyć do kilku właśnie problemów, wymieniliśmy te problemy systemowe w pierwszej kolejności, czyli kwestie dotyczące dyskryminacji, praw kobiet, niewyjaśnioną sprawę tajnych więzień CIA w Polsce, które były w latach 2002-2003, jak również kwestie dotyczące właśnie wolności zgromadzeń, zagrożeń dla państwa prawa i niezależności sądownictwa.

Amnesty International protestowało w sprawie więzień CIA w Polsce, podnosiliście wtedy głos, kiedy rządziło SLD, kiedy też później ta sprawa była nagłośniona?

Kiedy rządziło SLD, sprawa nie była znana. Sprawa została ujawniona w 2005 roku, czyli wtedy, kiedy były rządy Prawa i Sprawiedliwości. I od razu wprost Amnesty zabrało głos, domagając się niezależnego śledztwa, wyjaśnienia tej sprawy i pociągnięcia do odpowiedzialności osób, które brały udział w tym bardzo niebezpiecznym precedensie.

Czyli ówczesnego premiera Leszka Millera?

Tak, żeby zbadać całkowicie odpowiedzialność i cywilną, i odpowiedzialność służb, i odpowiedzialność służb zagranicznych. Pokazaliśmy zresztą, że Polska nie była w tym wypadku osamotniona, że kwestia współpracy z służbami Stanów Zjednoczonych, była bardzo, bardzo rozwinięta w całej Europie, z tym, że to Polska, a jak pokazały ostatnio też wyroki trybunału w Strasburgu, Litwa i Rumunia, gościły tajne więzienia CIA na swoim terytorium, co oznaczało... Znaczy "tajne więzienie" to jest umowne pojęcie, bo tak naprawdę to nie byli więźniowie, nie spełniali żadnych kryteriów, które by dały gwarancję ludziom tam przetrzymywanym, że te podstawowe prawa będą poszanowane, chociażby to, że ludzie będą wiedzieć i ich najbliżsi będą wiedzieli, gdzie się znajdują, albo oni sami wiedzieli, gdzie się znajdują. Natomiast wówczas też pokazywaliśmy, że ta współpraca konkretnych rządów musi być bardzo poważnie potraktowana i wyjaśniona, z tego powodu, że to jest taki ważny egzamin, który jeśli się zda, można naprawdę wzmocnić państwo prawa. W przypadku Polski to by oznaczało wzmocnienie niezależności prokuratury, oznaczałoby, że pokażemy, że służby też podlegają kontroli i ponoszą odpowiedzialność za wyjątkowo poważne naruszenie praw człowieka, jakim są tortury. Pokazalibyśmy również, że politycy ponoszą odpowiedzialność, nawet jeżeli zajmują najwyższe stanowisko w państwie, jeżeli za ich zgodą odbywały się tego typu precedensy.

Mówię o precedensie, bo również ta sprawa ujawniła, że tak naprawdę, tak potocznie nazywane "czarne dziury CIA" oznaczały, że ludzie są przetrzymywani bez żadnego wyroku sądu. Według polskiej konstytucji, ten okres, kiedy człowiek może być przetrzymywany przez jakiekolwiek służby, bez wyroku sądu, to 48 godzin. W wyjątkowych sytuacjach może przekroczony być o 24 godziny. W tym momencie widzimy, dlaczego byłoby ważne, żebyśmy pokazali, że to jest warunek, którego żadna władza nie może przekroczyć. Natomiast tak się nie stało. Więzienia CIA w Polsce nie zostały rozliczone. Śledztwo się nadal toczy w krakowskiej prokuraturze, natomiast w tym śledztwie już kilkakrotnie zmieniano prokuratora prowadzącego.

Ma pani poczucie, że ta sprawa nigdy nie zostanie wyjaśniona do końca?

Nie mam takiego poczucia. Wręcz przeciwnie. Znaczy zdaję sobie sprawę z tego, że może to być sprawa, która zostanie wyjaśniona po latach, tak jak w tym momencie wyjaśniane są tortury, odpowiedzialność za tortury i ich stosowanie wobec np. osób podejrzanych za udział w akcjach Irlandzkiej Armii Rewolucyjnej, czyli mówimy o oskarżeniach o terroryzm na terytorium Irlandii Północnej. Dopiero teraz tak naprawdę te osoby torturowane mogą zobaczyć wyroki, które ich satysfakcjonują. Więc to jest sprawa długoterminowa, natomiast to jest jedna z tych spraw, które mogą pokazać, że nawet wobec osób, które nie są obywatelami Polski, które są podejrzane o najgroźniejsze przestępstwa, te państwo jest gotowe zachowywać się jako państwo prawa.

"Bardzo rzadko interweniujemy w kwestiach konkretnej osoby"

A Amnesty International reagowało w sytuacji, kiedy Maciek Dobrowolski, jeden z kibiców, był przetrzymywany przez bardzo długi czas a areszcie?

Amnesty International reagowało na problem, którego ilustracją jest właśnie sytuacja, która spotkała pana Macieja Dobrowolskiego, czyli kwestia dotycząca przedłużających się aresztów tymczasowych.

Ale w tej konkretnej sprawie nie interweniowaliście?

Nie interweniowaliśmy, ponieważ my bardzo, bardzo rzadko interweniujemy w kwestiach konkretnej osoby. W przeszłości jeszcze rzadziej, z dwóch podstawowych względów: mniej uwagi poświęcaliśmy na to, co się dzieje w Polsce, będąc o wiele mniejszą organizacją. W tym momencie jesteśmy o wiele bardziej liczni, jeżeli chodzi o wsparcie, które otrzymujemy od polskich członków i członkiń, i jesteśmy po prostu organizacją, która może więcej zrobić. To jest zawsze problem z organizacją społeczną.

Amnesty International ma dzisiaj więcej pracy w Polsce niż w poprzednich latach?

Mamy więcej pracy w Polsce i pod tym kątem właśnie chciałabym zwrócić uwagę na to, co nas bardzo martwi: my obserwujemy, że takie filary, tak naprawdę gwarantujące ochronę praw człowieka, czyli właśnie niezależność sądów, jak również klarowna procedura tworzenia prawa, czytelna dla zwykłego obywatela, są w tym momencie absolutnie podmywane. I tutaj widzimy, że to jest bardzo systemowe zagrożenie. Że kwestia dostępu do sądu, prawo do rzetelnego procesu, mogą stanąć pod znakiem zapytania. Dla każdego z nas, dla każdej z nas. To są rzeczy, które dla nas oznaczają więcej pracy, oznaczają też, że musimy monitorować również inne obszary, bo widzimy, że nie tylko sądy znalazły się na celowniku władzy wykonawczej, ale widzimy też, że ustawodawcza władza de facto procesuje bardzo szybko, nie pozwalając właśnie na tę przejrzystość tworzenia prawa, które jest podstawą budowania zaufania między obywatelami a państwem.

Czyli Polska jest dzisiaj krajem, który ma problem z demokracją?

Demokracją... Powiedziałabym tak: Polska w tym momencie jest krajem, w którym jest bardzo wiele zagrożeń dotyczących praw człowieka. My jako organizacja zajmująca się prawami człowieka nie monitorujemy samej demokracji, ponieważ nie zgadzamy się na to, żeby definicja jakiegoś systemu, jako niedemokratycznego, byłaby wymówką, że tam są inaczej postrzegane prawa człowieka. W związku z tym nasza praca jest przede wszystkim skupiona na tym, żeby prawa człowieka były odpowiednio chronione. W tym momencie to, na co zwracamy uwagę, to jest kwestia bardzo dużych nacisków również na media, nie tylko media państwowe, ale widzimy też, że są naciski na media prywatne, że co jakiś czas ze strony polityków rządzącej partii dochodzą zapowiedzi, że dojdzie do takich zmian prawnych, które wymuszą zmiany w sposobie funkcjonowania mediów prywatnych. Widzieliśmy też konkretne zapędy, żeby zniechęcić dziennikarzy do krytyki władz. Mam na myśli np. chociażby sprawę Tomasza Piątka i reakcję byłego ministra obrony narodowej, pana Antoniego Macierewicza, na krytyczną książkę, którą Tomasz Piątek o nim opublikował. Więc tutaj widzimy, że z naszego punktu widzenia dzieją się bardzo poważne procesy w tym momencie w Polsce, które to zmierzają w niewłaściwym kierunku. I dlatego na pewno widzimy potrzebę, żeby mówić jak najwięcej. Niestety nie mogę zagwarantować, nawet wiem, że nie jesteśmy w stanie nagłośnić każdą sprawę, nie tylko sprawę indywidualną, ale również systemową, która w tym momencie może być groźna, ze względu na to, że jesteśmy organizacją społeczną, jesteśmy ruchem społecznym, który ma ograniczone możliwości.

"Obecność w Kodeksie Karnym artykułu 212 jest absolutnie nie na miejscu"

Ruchem społecznym "lewackim" - tak między innymi Krystyna Pawłowicz mówi o Amnesty International.

Te słowa, które próbują przykleić etykietę jakiejś opcji politycznej, zresztą tutaj słowo "lewackie" rozumiem jest dodatkowo ujemne, bo nie mówimy o "lewicowej" tylko jeszcze zabarwiamy te określenie, natomiast z mojego punktu widzenia i z punktu widzenia organizacji takich jak Amnesty International, podział na opcję polityczną na prawo i na lewo jest absolutnie drugorzędny, ponieważ prawa człowieka muszą być szanowane przez każdy rząd.

A poprzedni rząd szanował prawa człowieka? Wzrosła liczba podsłuchów za rządów Platformy Obywatelskiej, były takie akcje jak akcja "Widelec", na ulicach zdarzały się przypadki, że policja atakowała protestujących... Amnesty International wtedy nie interweniowało.

Tak pan sądzi?

Przypomniał to nawet chyba jeden z dziennikarzy (Robert Mazurek - red.), dwa lata temu pani w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".

Przeczytaj: Rozmowa Mazurka. Draginja Nadażdin: Za PO też protestowaliśmy

To jest wywiad, który - przypomnę - dziennikarz opublikował, nie uwzględniając żadnej zmiany z mojej strony i dlatego też nie uzyskał autoryzacji...

Ale tak pani mówiła, jak jest w tym wywiadzie?

Nie, tak nie mówiłam.

Ale to co, dziennikarz sam sobie napisał ten wywiad?

Nawet zostało dopisane pytanie, które nie padło w rozmowie, na co zwróciłam uwagę w piśmie skierowanym do pana redaktora naczelnego. Nie wiem, czy pan redaktor naczelny kiedykolwiek skonfrontował pana redaktora...

Ale odpowiedzi pani miała dopisane? Czy to były pani odpowiedzi?

Odpowiedź z jednego pytania została przeklejona do pytania, którego nie było w rozmowie, które zostało potem dopisane.

Nie pozwała pani dziennikarza, z którym pani rozmawiała?

Nie, nie pozwałam. Właśnie tak, chciałabym też na to zwrócić uwagę, że wówczas po pierwsze to się zdarzyło w takim momencie, kiedy doświadczaliśmy, ja doświadczałam, pewnego rodzaju fali hejtu tak zwanego. I druga sprawa, która wydaje mi się też bardzo ważna, jeżeli mówimy o pozywaniu dziennikarzy i niepozywaniu dziennikarzy, muszę powiedzieć to, że z mojego punktu widzenia i z punktu widzenia Amnesty International, obecność w Kodeksie Karnym artykułu 212, który pozwala na to, żeby pociągnięto do odpowiedzialności karnej dziennikarzy, jest absolutnie nie na miejscu.

Ale z tego wywiadu wynika, że pani tylko reaguje jednostronnie i rzeczywiście można odnieść wrażenie, że Amnesty International jest dosyć taką lewicującą organizacją.

Wyciągnięcie tego artykułu w tym momencie, po dwóch i pół latach, pokazuje tak naprawdę, jak bardzo on zaszkodził, jeżeli chodzi o wizerunek i to, jak jest postrzegane i Amnesty, i ja. Natomiast chciałbym zwrócić uwagę też na to, że sam redaktor prowadzący ten wywiad publicznie oświadczył to, że powodem braku autoryzacji z mojej strony było to, że  nie uwzględnił żadnych zmian z mojej strony. W związku z tym jakby to jest jasna sytuacja...

Może to pani chciała napisać ten wywiad od nowa i za dużo zmian wnieść? Często tak robią, próbują robić, rozmówcy.

To w tym momencie to tak nie wyglądało. Natomiast wracając do pana pytania, ja bym chciała zwrócić uwagę na to, co było też mówione w tym wywiadzie, ale to nie zostało odnotowane: Amnesty International zwróciło uwagę polskim władzom na nadmierne użycie siły, które miało miejsce nie tylko wobec protestujących, ale które było systemowym problemem, m.in. pisząc w sprawie protestów, które miały miejsce w listopadzie 2011 roku, domagając się, żeby poprowadzono niezależne, obiektywne śledztwo, które stwierdzi, jakie były nadużycia, czy dochodziło do nadużyć i jakie były nadużycia wobec wszystkich osób protestujących tego dnia w Warszawie.

"Sprawa Alfiego Evansa wykracza poza kompetencje Amnesty International"

Internauci zwracają uwagę, że np. Amnesty International nie interweniowało w sprawie Alfiego Evansa. To też ma wskazywać na waszą lewicowość.

To jest bardzo trudna kwestia, w tym sensie, że tragedia, która spotkała rodziców Alfiego Evansa i śmierć tego dziecka, to jest sytuacja, która wykracza poza kompetencje Amnesty International. Bo tutaj mieliśmy do czynienia z dzieckiem, które umiera z powodu nieuleczalnej choroby, gdzie tak jak powiedzieliśmy, nie mamy tak naprawdę żadnych informacji, które by wskazywały na to, że to jest przestrzeń dla Amnesty International i nie mamy żadnych powodów ku temu, żeby wątpić w fachowość, kompetencje i dbałość lekarzy, którzy stwierdzili, że wszelka dalsza terapia dla tego dziecka będzie po prostu uporczywą terapią i będzie powodować jego cierpienie. Nie mamy kompetencji, żeby ważyć, dlaczego akurat szpital w Watykanie albo też lekarz z Polski twierdził, że byłoby dobrze transportować go do szpitala w Watykanie i czym by się różniła opieka paliatywna w Watykanie od tej opieki paliatywnej w Wielkiej Brytanii. W związku z tym to jest absolutnie kwestia, która nie jest w naszej kompetencji. To, co jest tutaj, wydaje mi się, ważne, to jest użycie tej sprawy pod innym kątem.

Ja bym tutaj też zwróciła uwagę na sposób rozpowszechniania się tej informacji, o czym dużo też pisał brytyjski "Guardian" - to jest sprawa, która dużo mówi o nas samych. O tym, jak traktujemy informacje, jak głęboko wchodzimy w tego typu sprawy, szczególnie kiedy temat wzbudza ogromne emocje. Z drugiej strony wydaje mi się też bardzo ważne, żebyśmy zdali sobie sprawę z tego, że ta sprawa gdyby była w jakikolwiek sposób wykorzystywana przez Amnesty International, to by po prostu nie było uczciwe - gdybyśmy zabrali głos, w którym stwierdzamy, że w jakikolwiek pomożemy dziecku, któremu nie możemy pomóc.

"Słowa Krystyny Pawłowicz są absolutnie niegodne posła"

Zmierzając do końca, nie jest przypadkiem tak, że pani interweniując dzisiaj w wielu przypadkach, chociażby tego gazu rozpylanego... Bo tutaj wczoraj na pani miejscu siedział rzecznik Komendanta Głównego Policji, on powiedział, że ten gaz miał prawo być rozpylany, ponieważ to była też reakcja policji na to, co robili uczestnicy, którzy jako pierwsi rozpylili ten gaz i ta chmura musiała z ich użycia tego gazu powstać, dlatego że policjanci używają gazu, który wysyła strumień, nie powoduje czegoś takiego, jak właśnie tego typu chmura. Czy to nie jest tak, że pani interweniując w takich sprawach po prostu, nie wiem, wykazuje się może niechęcią do rządzących? Do Prawa i Sprawiedliwości?

Przeczytaj: Mariusz Ciarka w #RZECZoPOLITYCE: Policja nie służy żadnej partii. Służymy państwu

Ale my mówimy o działaniu policji. Policja powinna być oddzielona od Prawa i Sprawiedliwości. I to jest też to, co policja twierdzi - że nie są absolutnie upolitycznieni.

Tak, ale chodzi o to, że za rządów Prawa i Sprawiedliwości dochodzi do takich działań...

Ale to samo byśmy usłyszeli, moglibyśmy to samo usłyszeć, że mieliśmy identyczny postulat, dotyczący właśnie użycia siły przez policję...

To rozdzielmy w takim razie te dwie kwestie: pierwsza rzecz - kwestia gazu i policji: mieli prawo używać, czy nie mieli prawa?

My się domagamy śledztwa w tej sprawie.

Ale kto ma to śledztwo przeprowadzić, prokuratura ma się tym zająć?

Prokuratura z współpracą policji. Przede wszystkim, pierwszy krok, to jest postępowanie wewnętrzne w samej policji i to jest normalna procedura, kiedykolwiek istnieje jakikolwiek cień wątpliwości. Jeżeli rzecznik policji stwierdził, że policja miała prawo użyć tego gazu, to ja rozumiem, że już te postępowanie zostało przeprowadzone. Według mojej wiedzy rozpylanie gazu, jako reakcja na użycie gazu przez kogoś innego, nie jest najlepszym sposobem na uspokojenie sytuacji. To, na co zwróciliśmy uwagę, to są wyroki Trybunału Europejskiego w Strasburgu (TSUE), który pokazuje, że jeżeli dochodzi do użycia gazu, to on nie powinien być rozpylany z małej odległości, bezpośrednio na twarz, ponieważ skutki, które on powoduje, są naprawdę bardzo poważne.

Druga sprawa jest taka, że w momencie, kiedy jakiekolwiek było zachowanie protestujących, które miałoby powodować reakcję policji, czy w 2018 roku, czy w  2011, to musi być współmierne do potencjalnego zagrożenia. I to jest to, do czego zobowiązani są policjanci, to jest to, do czego powinni być przygotowani, odpowiednio przeszkoleni i to jest to, za co odpowiadają: żeby chroniąc obywateli, chroniąc porządek na ulicach i nie tylko na ulicach, żeby zawsze reagowali współmiernie do zagrożenia.

A pani niechęć do PiS? Do Prawa i Sprawiedliwości?

Szczerze powiem, że dla mnie rządy PiS są bardzo dużym zaskoczeniem, znaczy sam sposób prowadzenia państwa w tym momencie, bo absolutnie się nie spodziewałam, że zostaną zaatakowane takie instytucje, jak Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, że prokuratura się z powrotem połączy z ministrem sprawiedliwości, że zwykłe sądy zostaną absolutnie podporządkowane ministrowi sprawiedliwości. To są sytuacje, które mnie po prostu przerażają.

Krystyna Pawłowicz, wspomniana na początku i też zakończmy jej słowami, mówi, żeby pani wracała do własnego kraju i tam się zajęła demokracją. Jak pani odebrała te słowa?

To są słowa, które raz na jakiś czas widzę, jeżeli chodzi o wiadomości, które się pojawiają jako komentarz do naszych działań. Natomiast bardzo mi się smutno zrobiło, że to są słowa, które wypowiada osoba, która jest posłanką w parlamencie.

Ale odebrała to pani jako wypowiedź rasistowska? Polska dla Polaków?

Odebrałam to jako próbę, po pierwsze, zniechęcenia do mojej pracy, zamknięcia mi ust, pokazania, że nie mam prawa się wypowiadać. Też jako jakąś nieznajomość pani Pawłowicz, bo nie wiem, czemu zidentyfikowała Serbię, dlatego że jestem Serbką. (...) To są słowa, które potem wywołują ogromną reakcję - wiele innych osób, czy to trolli, potem po prostu to lajkuje albo powtarza. Ja bym powiedziała, że to jest takie nawoływanie do tego, żeby mi też inni powiedzieli, że mam się pakować.

A co by pani dzisiaj powiedziała Krystynie Pawłowicz, gdyby się pani z nią spotkała? Może pani chce się spotkać z Krystyną Pawłowicz i z nią porozmawiać?

Wydaje mi się, że po pierwsze bym zwróciła uwagę na to, że te słowa są absolutnie niegodne posła na Sejm RP. Po drugie, musiałabym jej też zwrócić uwagę na to, że ogromna ilość ludzi zareagowała na jej słowa, wysyłając mi wyrazy wsparcia, solidarności i przepraszając za jej słowa, i stwierdzając, że się cieszą, że jestem tutaj.

A groźby były? Groźby po tych słowach Krystyny Pawłowicz?

Było kilka rzeczy, którym się jeszcze przyglądamy, czy to są groźby karalne, czy nie.

Czyli możliwe, że po tych słowach pani Krystyny Pawłowicz pani skieruje jakieś inne wpisy, jakieś inne słowa, skierowane do pani, do prokuratury?

Będziemy analizować wszelkie wpisy, które są. Tych wpisów jest bardzo dużo, bo oprócz negatywnych pojawiły się też pozytywne, więc jakby najpierw chcę podziękować wszystkim, którzy mnie wsparli i którzy Amnesty wsparli. A potem przeanalizujemy to, czy są takie wpisy, które wymagają reakcji prokuratury.

Dziękuję bardzo za rozmowę. Moim i państwa gościem była pani Draginja Nadażdin, dyrektor Amnesty International.

Dziękuję bardzo.

Jacek Nizinkiewicz: #RZECZoPOLITYCE, moim i państwa gościem jest pani Draginja Nadażdin, dyrektor Amnesty International, dzień dobry.

Draginja Nadażdin: Dzień dobry.

Pozostało 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Jacek Sutryk: Rafał Trzaskowski zwycięzcą debaty w Warszawie. To czołówka samorządowa
Polityka
Czy w Polsce wróci pobór? Kosiniak-Kamysz: Zasadnicza służba wojskowa tylko zawieszona
Polityka
Dlaczego Koła Gospodyń Wiejskich otrzymywały pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości?
Polityka
Przeszukanie domu Zbigniewa Ziobry trwało prawie dobę
Polityka
„Nadzieja zdemobilizowanych”: nowy raport pokazuje ryzyka dla koalicji rządzącej