Ten film miał wejść na ekrany 13 marca. Dwa dni wcześniej kina zostały zamknięte z powodu pandemii. – W krótkim czasie nastąpiła zmiana epok. Dziś żyjemy w zupełnie innym świecie, w szczególności jeśli chodzi o media – uważa reżyser Robert Gliński. – Przedstawienia teatralne w wielkich salach czy masowe projekcje filmowe skończyły się. Jeszcze długo ludzie będą mieli w podświadomości obawę, gdy zobaczą 1000 osób na sali. Widzowie wybierają kina mniejsze, bardziej kameralne. Gdy jest 100 czy 150 miejsc w sali, czujemy się bezpieczniej. Miałem kilka pokazów filmu i widziałem, jak zaproszeni goście się czaili, siadali osobno, słuchali, czy ktoś nie kaszle. Teraz powoli to mija, ale wciąż tkwi w nas strach.