Rokita przyznał, że kiedyś bardziej interesowała go polityka, ale ostatnio za swój obowiązek uważa „opowiedzenie się za wartościami fundamentalnymi". – Od dłuższego czasu głosuję przeciw postępowcom, przeciw libertynom, przeciw ateistom. Z przekonaniem, że to są fundamentalne zagrożenia dla świata mi bliskiego.
I dodaje, że taki sposób głosowania staje się coraz powszechniejszy. Jeżeli ma rację, to oznaczałoby, że dla coraz większej grupy wyborców nie były istotne osobiste przymioty Andrzeja Dudy ani Rafała Trzaskowskiego, ale wartości, które oni uosabiają. Postawa Rokity jest zresztą zgodna z narracją PiS, w myśl której wybory prezydenckie są sporem światopoglądowym, sporem świata wartości i antywartości, chrześcijańskiego z postsekularnym. To wygodne, bo pozwala patrzeć na Dudę nie przez pryzmat jego osiągnięć czy błędów, lecz jako na twarz obozu tradycjonalistycznego, niechętnego przemianom obyczajowym. Za uśmiechniętą twarzą Trzaskowskiego – według tego myślenia – stać mają radykałowie z partii Razem czy Krytyki Politycznej, marzący o tym, by wywrócić porządek społeczny do góry nogami.