Tym oparom mgły towarzyszą opary absurdu. Oto premier wraz z oficjalną delegacją udaje się na lotnisko Chopina, by uroczyście przywitać... transport sprzętu sanitarnego i maseczek ochronnych z Chin. Do ich przywozu wynajęty jest największy na świecie samolot sześciosilnikowy Antonow An-225 Mrija. Wkrótce okazuje się, że ładunek jest pięciokrotnie mniejszy, niż wcześniej zapowiadano. Po kilku dniach dowiadujemy się, że maseczki nie spełniają koniecznych wymogów sanitarnych i właściwie są bezużyteczne. Bohater „Misia" prezes Ochódzki znalazłby na to wytłumaczenie. „Wiesz po co był ten transport? On odpowiadał żywotnym interesom naszego społeczeństwa. To był transport na miarę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym transportem? Otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówimy, to był największy transport świata. I nikt nie ma prawa się przyczepić. To był transport społeczny, wsparty przez kilka instytucji, a teraz jego zawartość sobie zgnije. I co się wtedy zrobi? Protokół zniszczenia".
Mgła, która towarzyszy nam ostatnio, rzuciła swój ostry cień także na wybory. Pomijam fakt, że prawie do końca nie było wiadomo, ile osób w nich uczestniczy, a ile je bojkotuje, ale najciekawsze, że w piątek już mieliśmy pewność, że nie odbędą się w niedzielę. A mimo to w sobotę miała obowiązywać cisza wyborcza. Czyli tego dnia nie można było mówić o tym, co i tak wiadomo było, że się nie odbędzie. Kochany Panie Ionesco wiem, że mi Pan nie uwierzy, ale tak naprawdę było. Panu bym nie kłamał, Pan przecież jest przedstawicielem inteligencji.
A skoro o tej warstwie mowa, to zawsze przegrywała ona z barbarzyńcami. Bo czym miała walczyć? Siłą intelektu? A co dopiero w czasach ostrego cienia mgły! A taki od kilku lat zawisł nad gmachem radiowej Trójki. Zespołowość, podobny system wyznawanych wartości, pewna elitarność, ale też duch tolerancji, siła kulturotwórczej awangardy, doprawione nutką snobizmu i wiele innych przymiotów sprawiły, że to radio wykształciuchów stanowiło wartość niezwykle wysoko cenioną przez słuchaczy. I to właśnie stało się dla niektórych przedstawicieli władzy najbardziej podejrzane. Trójkę więc zaczęto demontować od środka. Najpierw nasyłając „komisarza" do wywiadów z politykami, potem kilku kolejnych spadochroniarzy. I tak krok po kroku pyszny sok malinowy zaczął być tak rozcieńczany, że dziś nie ma już ani swego pierwotnego koloru, ani smaku.
To właśnie w Trójce, można przyznać, dokonała się pierwsza „wymiana elit". Dziennikarze i zapraszani artyści poczuli, że miejsce, które było dla nich drugim domem, stawało się marnym internatem. Zmieniające się kierownictwa czuły się na tyle niepewnie, że nie mając więzi z zastanym zespołem i bojąc się, że za chwilę jak poprzednicy wylecą, wprowadzały rodzaj autocenzury, by jeszcze bardziej przypochlebić się swoim mocodawcom.
Ostatnio osiągnięto apogeum. Znany ze swojej „antysystemowości" Kazik Staszewski, który zawsze wśród Trójkowiczów cieszył się szczególnym mirem (rozprawiał się w swych utworach i z Wałęsą i Oleksym). Kiedy się okazało, że teraz zaśpiewał o wydarzeniu z udziałem szefa obecnej partii rządzącej, a utwór poszybował na szczyt listy przebojów Marka Niedźwieckiego, plebiscyt unieważniono, a usłużny kanał TVP Info dobrał się do samego twórcy listy.