W tej sprawie walka toczy się także o język. Politycy Platformy Obywatelskiej upierają się, że to, co zaproponował 18 lutego zarząd ich partii, nie jest „aborcją na życzenie". Kłócą się o to z dziennikarzami. Przewodniczący PO Borys Budka poświęca temu „rozróżnieniu" kolejne tyrady, choć trudno z nich wychwycić argumenty. Nie mają jednak racji. To jest aborcja na życzenie. Obowiązek konsultacji z lekarzem (skądinąd oczywisty) i z psychologiem niczego nie ogranicza. Bo przesądza wyłącznie decyzja kobiety, a jedynym ograniczeniem jest czas ciąży. To całkowite spełnienie żądań Strajku Kobiet przy jednoczesnym uznaniu, że aborcyjnego „kompromisu" już nie ma.