Świetnie pamiętam wywiady ministra spraw zagranicznych za czasów Beaty Szydło, który zapewniał, że Zjednoczone Królestwo to pewny i wiarygodny partner. Dostatecznie konserwatywny i dystansujący się wobec Unii, by wraz z nim konfrontować zapędy integracyjne wizją Europy narodów. Sojuszowi na forum UE miał towarzyszyć twardy sojusz PiS i torysów w Europejskiej Partii Konserwatystów i Reformatorów. Miał być przeciwwagą dla wszechmocnych „liberałów" z EPL. Nie wyszło. Cameron zagrał va banque i zaproponował referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii. W brytyjskich mediach rozpętało się piekło, a uwolniony demon podyktował jednoznaczny werdykt: brexit. W jednej chwili żelazny sojusznik Prawa i Sprawiedliwości stał się kłopotliwym obciążeniem. Wobec braku sojuszników wagi ciężkiej partia Prezesa zorientowała się więc na triumfującego po udanych wyborach Trumpa.