Hanna Gronkiewicz-Waltz została zapytana, czy nie uważa, że afera reprywatyzacyjna była jej porażką. - Nie jestem jasnowidzem i nie mogłam przewidzieć, że urzędnicy, którzy zostali rekomendowani, jak wynika z doniesień prasowych, przez takie osoby, jak pan Wąsik czy pan Kamiński, będą działać niezgodnie z prawem - powiedziała w rozmowie z portalem Onet.pl.
- Nikt nie został jeszcze skazany, a jest przecież domniemanie niewinności. Na pewno jestem pierwszym prezydentem, który się zainteresował lokatorami. Za mojej prezydentury blisko 3600 rodzin dostało mieszkania komunalne - dodała.
- Gdyby mój poprzednik prezydent RP Lech Kaczyński i premier Jarosław Kaczyński uchwalili odpowiednią ustawę, nie miałabym żadnego problemu. Pamiętajmy też, że Lech Kaczyński zwrócił 32 hektary ogródków działkowych i trzeba to było później odkręcać. Zwracał też kamienice z lokatorami. Tak więc trzeba mieć świadomość, że to cała klasa polityczna nie rozwiązała tego problemu, nie jakaś jedna opcja - oceniła Gronkiewicz-Waltz.
Odchodząca prezydent Warszawy mówiła również o podejściu polityków swojej partii po wybuchu afery reprywatyzacyjnej.
- Nie miałam nigdy parcia na to, żeby być we władzach partii. Nie oczekiwałam też jakoś specjalnie poparcia po wybuchu afery, choć uważałam, że partia powinna wspierać swoich członków, zwłaszcza przy tak brutalnych atakach politycznych. Wydaje mi się jednak, że na takim, a nie innym podejściu, bardziej straciła PO niż ja. Przecież z badań wynika, ze zdecydowana większość warszawiaków uważa, że byłam dobrym prezydentem - skomentowała.