Zespół z Łazienkowskiej miesiąc temu przegrał w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów z Omonią Nikozja, a za chwilę czeka go walka o awans do fazy grupowej Ligi Europy. Przeszkody są dwie: Drita Gnjilane (Kosowo) oraz – w przypadku zwycięstwa – Karabach Agdam (Azerbejdżan).
Od 2017 roku Legia stoi w europejskim przedpokoju i co sezon ratuje budżet transferami. Tej jesieni znów zrobiło się gorąco, więc Mioduski zareagował jak zawsze – instynktownie.
Michniewicz jest uważany za świetnego motywatora. Jego specjalizacją mogłoby być ratownictwo, bo pracę często podejmuje jako człowiek, który z miejsca musi odmienić grę drużyny. Nie wiadomo, ile w tym zasługi samego trenera, a ile uwielbianego przez prezesów polskich klubów efektu nowej miotły, ale doświadczony szkoleniowiec w debiucie przegrał tylko raz, choć Legia będzie jego dziesiątym klubem.
50-latek z niejednego pieca jadł chleb. Zdobył Puchar Polski z Lechem Poznań i mistrzostwo kraju z Zagłębiem Lubin, ratował ligę dla Podbeskidzia Bielsko-Biała, podnosił Widzew Łódź i Pogoń Szczecin, zabawił półtora miesiąca w Polonii Warszawa Józefa Wojciechowskiego.
To życiorys solidny, który nie budzi jednak ekscytacji. Piłkarskiej Polsce Michniewicz na dobre przypomniał się pracą z kadrą młodzieżową, która najpierw pierwszy raz od 25 lat awansowała na mistrzostwa Europy, a później była jedno zwycięstwo od wyjazdu na igrzyska.