Liga Europy. Lech bez szans w Lizbonie

Po porażce z Benfiką 0:4 Lech stracił już szanse na awans do następnej fazy Ligi Europy. Pożegnał się w bardzo słabym stylu, tracąc przy okazji sporo sympatii, na jaką zapracował wcześniejszymi meczami.

Aktualizacja: 04.12.2020 06:14 Publikacja: 03.12.2020 23:18

Liga Europy. Lech bez szans w Lizbonie

Foto: afp

Lechici chyba byli świadomi znikomości szans, skoro trener Dariusz Żuraw wystawił skład z kilkoma dotychczas rezerwowymi zawodnikami. Pedro Tiba został poobijany w ekstraklasie i w ogóle nie poleciał do Portugalii. Djordje Ćrnomarković nie mógł grać ze względu na kartki. Żuraw zostawił na ławce Jakuba Modera, Alana Czerwińskiego, Thomasa Rogne, Daniego Ramireza, Jakuba Kamińskiego i Mikaela Ishaka, czyli zawodników zwykle z pierwszej jedenastki.

Może dla trenera ważniejsze od pucharowego meczu ze słynnym przeciwnikiem są punkty w przaśnej polskiej lidze. Kiedy traci się szanse w Europie, zmieniają się priorytety. Takie smutne życie.

Zastępcy mieli okazję sprawdzić się w starciu z Benfiką słabszą niż ta, którą w październiku oglądaliśmy w Poznaniu i też w nie najsilniejszym składzie. Ale wciąż na tyle silną, że Lech miał niewiele do powiedzenia. Długo dobrze się bronił, nie stwarzał jednak żadnego zagrożenia. Rzadko zapuszczał się nawet na połowę Benfiki, nie mówiąc o jej polu karnym.

Gospodarze w pierwszej połowie dwa razy mocno i celnie strzelili na bramkę Filipa Bednarka. Uderzenie Pizziego z około dziesięciu metrów Polak obronił. Przy strzale Jana Verthongena nie miał szans. Belg wykorzystał podanie z rzutu rożnego, wyskoczył wyżej niż Bogdan Butko i Michał Skóraś, którzy nawet nie wiedzieli gdzie jest Belg.

Trzy minuty później Lecha spotkało drugie nieszczęście. Przy linii bocznej Nika Kaczarawa został sfaulowany przez Nicolasa Otamendiego. Argentyński obrońca bardzo ostro zaatakował Gruzina. Pod pozorem odebrania mu piłki tak zblokował jego nogi, że Kaczarawa opuścił boisko na noszach. Otamendiego nie spotkała żadna kara.

Lechowi starczyło sił tylko na pierwszą połowę. W drugiej nie miał już nic do powiedzenia. Najpierw przyczynił się do tego Filip Bednarek. Wznawiając grę podał do przeciwnika. Wystarczyło kilka podań bez reakcji poznaniaków i Darwin Nunez podwyższył na 2:0. Nim się lechici ustawili, chwilę po rozpoczęciu gry od środka dali sobie łatwo wbić trzeciego gola.

W 59. minucie już było po meczu. Trenerzy mogli przeprowadzić zmiany, które w przypadku Lecha nic nie zmieniły, mimo że weszli gracze lepsi od tych, których Dariusz Żuraw wystawił w wyjściowej jedenastce. To już nie była drużyna, która potrafiłaby skonstruować jakąś groźną akcję. A ponieważ Portugalczycy też nie forsowali tempa, oglądanie ostatniech 30 minut meczu trudno nazwać przyjemnością.

Niestety, stało się zadość tradycji i Lech znowu stracił gola w końcówce. W 89. minucie na 4:0 podwyższył Niemiec Julian Weigl, strzałem zza pola karnego. Nikt mu nie przeszkadzał. W dwóch spotkaniach z Benfiką Lech stracił osiem bramek.

10 grudnia Lecha czeka ostatni mecz, z Rangersami w Poznaniu. Już tylko o honor i pieniądze za ewentualne punkty.

Liga Europy, grupa D - 5. kolejka

Benfica - Lech 4:0 (1:0)
bramki: Verthongen 36, Darwin Nunez 57, Pizzi 58, Weigl 89
Benfica: Vlachodimos - Gilberto, Verthongen, Otamendi, Grimaldo - Pizzi (60, Waldschmidt), Gabriel, Rafa Silva (77, Cervi) - Chiquinho (60, Weigl), Everton (70, Pedrinho), Darwin Nunez (60, Seferović)
Lech: Bednarek - Butko, Satka, Dejewski, Puchacz - Skóraś (63, Czerwiński), Marchwiński (82, Moder), Awwad (63, Dani Ramirez), Muhar, Sykora (63, Krawieć) - Kaczarawa (42, Ishak)

Drugi mecz tej grupy: Rangers - Standard Liege 3:2. Benfica i Rangers awansowali do 1/16 finału

Lechici chyba byli świadomi znikomości szans, skoro trener Dariusz Żuraw wystawił skład z kilkoma dotychczas rezerwowymi zawodnikami. Pedro Tiba został poobijany w ekstraklasie i w ogóle nie poleciał do Portugalii. Djordje Ćrnomarković nie mógł grać ze względu na kartki. Żuraw zostawił na ławce Jakuba Modera, Alana Czerwińskiego, Thomasa Rogne, Daniego Ramireza, Jakuba Kamińskiego i Mikaela Ishaka, czyli zawodników zwykle z pierwszej jedenastki.

Może dla trenera ważniejsze od pucharowego meczu ze słynnym przeciwnikiem są punkty w przaśnej polskiej lidze. Kiedy traci się szanse w Europie, zmieniają się priorytety. Takie smutne życie.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Poznaliśmy finalistów. Kto zagra o puchary Ligi Europy i Ligi Konferencji?
Piłka nożna
Trzy minuty szaleństwa. Echa meczu Bayern-Real
Piłka nożna
Real - Bayern. Czy Szymon Marciniak popełnił błąd? Były sędzia Marcin Borski wyjaśnia
Piłka nożna
Maciej Rybus uczcił w Rosji Dzień Zwycięstwa. Były reprezentant pojawił się z symbolem wojskowym
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Piłka nożna
Szymon Marciniak popełnił błąd? Kontrowersje w meczu Realu z Bayernem