Trybunał Konstytucyjny - krajobraz po rocznej bitwie

Symbolem roku PiS u władzy stała się wojna o Trybunał. Wiele wskazuje na to, że rządząca partia tę wojnę wygra – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej".

Aktualizacja: 18.11.2016 10:31 Publikacja: 17.11.2016 19:25

Momentem przełomowym wojnie o Trybunał Konstytucyjny może być odejście jego prezesa Andrzeja Rzepliń

Momentem przełomowym wojnie o Trybunał Konstytucyjny może być odejście jego prezesa Andrzeja Rzeplińskiego 19 grudnia - uważa Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Gmach przy al. Szucha w Warszawie wygląda okazale, jak przystoi siedzibie jednej z najważniejszych instytucji państwa. W środku jest jednak instytucją pogruchotaną, do której część obywateli już dziś straciła zaufanie, a inni mogą stracić ją wkrótce.

Zawsze uważałem, że spór ten nie był i nie jest czarno-biały. Bo pierwsze skrzypce grała w nim polityka, nie litera prawa, która stała się tylko orężem w politycznej wojnie.

Ktoś ten spór zaczął wiosną 2015 r., ktoś dla własnych ambicji napisał projekt ustawy, zbliżając się na niebezpieczną odległość do ówczesnej partii władzy, ktoś ten spór wreszcie kontynuował, biorąc rewanż, z nawiązką próbując odebrać polityczny łup.

Przez rok widzieliśmy serię tzw. ustaw naprawczych, którymi PiS chciał odbić Trybunał Konstytucyjny. Mieliśmy konsekwentne ich kwestionowanie przez sędziów i wspierających ich polityków opozycji. Mieliśmy debaty w Parlamencie Europejskim na temat zagrożeń praworządności w Polsce, opinie i krytykę ze strony Komisji Weneckiej, a nawet ONZ.

Nic nie przełamało tego sporu. Zapętlenie politycznych emocji okazało się zbyt duże, aby można było powiedzieć „dość tego" i rzeczywiście pójść na kompromis. To słowo wielokrotnie padało, ale okazywało się tylko używanym na potrzeby chwili wytrychem.

Jak odbudować ruiny?

Dziś, po roku polityczno-prawnego boksu, z Trybunału pozostała jedynie fasada, a jego autorytet został zniszczony. Aby go odbudować, zapewne potrzebne będą lata i oparta na ponadpartyjnej zgodzie gruntowna reforma. Dziś nie ma na to nawet odległych widoków.

Kryzys trybunalski pokazał, że obecny system wyboru sędziów jest wadliwy, a w czasach politycznych przełomów i napięć może być destrukcyjny.

PiS w swoim działaniu mimo wielu zarzutów o łamanie zasad państwa prawa był konsekwentny i wiele wskazuje na to, że wkrótce wojnę o TK wygra. Datą przełomową może być odejście prezesa Andrzeja Rzeplińskiego 19 grudnia i wybór jego następcy. Obecnie większość sędziów rekomendowanych przez Platformę Obywatelską próbuje forsować nowy regulamin, który uzależni wybór nowego prezesa od poparcia trybunalskiej większości. Na koniec listopada odchodzący prezes zapowiedział już przedstawienie prezydentowi kandydatów. Tylko czy będzie to możliwe, skoro trójka sędziów z rekomendacji PiS bojkotuje Zgromadzenie Ogólne, nie dopuszczając do ukonstytuowania się kworum, które podjęłoby wyborcze decyzje? Podejmowanie ich natomiast bez wymaganej liczby dziesięciu sędziów Zgromadzenia Ogólnego oznaczałoby oskarżenia o łamanie procedur i zapewne byłoby kwestionowane przez prezydenta.

Trzech sędziów nadchodzi

Czas zatem gra na niekorzyść obrońców TK. W Sejmie przyspieszyły prace nad kolejną ustawą o Trybunale, która zmienia zasady wyłaniania jego nowego prezesa, nie dając jednocześnie szans na ich zakwestionowanie przez TK. Otworzy to drogę do sali orzeczniczej trzem sędziom, których status dziś kwestionuje prezes Rzepliński. To znacząco zmieni układ sił w Trybunale i jego widzenie państwa i konstytucji.

Mamy tu rozwiązanie siłowe, które pozornie zapewni spokój. Konflikt wokół TK będzie trwał. Przeniesie się jednak z al. Szucha na polityczne forum, które stanie się jego głównym ośrodkiem. Paradoksalnie podtrzymywanie tego konfliktu jest korzystne dla PiS. Ostatni rok pokazał bowiem, że powszechnemu wyborcy spór o TK jest obojętny, nie rozumie go. Partia władzy, poza krótkimi okresami przesileń, nigdy przez niego nie straciła na trwałe poparcia. A to właśnie jest istotą polityki. Kryzys sondażowy, w którym znalazł się PiS w związku z lekceważeniem sprawy aborcji czy nepotyzmem w spółkach Skarbu Państwa, pokazał, jak nisko w tej hierarchii stoi Trybunał.

Z drugiej strony konflikt związał opozycję, która przez ostatni rok wzięła go na swoje sztandary. Mimo ostrej retoryki, manifestacji nie przyniosło jej to jednak politycznych profitów.

Gmach przy al. Szucha w Warszawie wygląda okazale, jak przystoi siedzibie jednej z najważniejszych instytucji państwa. W środku jest jednak instytucją pogruchotaną, do której część obywateli już dziś straciła zaufanie, a inni mogą stracić ją wkrótce.

Zawsze uważałem, że spór ten nie był i nie jest czarno-biały. Bo pierwsze skrzypce grała w nim polityka, nie litera prawa, która stała się tylko orężem w politycznej wojnie.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA