Szczepienia, można powiedzieć, w ogóle są na topie. Ministerstwo Zdrowia chce ochronić naszych obywateli przed niebezpiecznymi chorobami, które mogą trafić do Polski wraz z obcokrajowcami. Resort tłumaczy, że szczepionki, które są nam aplikowane na początku życia, nie gwarantują wszystkim odporności np. na gruźlicę czy krztusiec – do końca naszych dni. Dlatego też przywiezienie zarazków tych chorób z zagranicy może być groźne nawet dla zaszczepionych.

Czytaj także: Rząd chce szczepić cudzoziemców, nawet tych przejazdem

Tymczasem nie we wszystkich krajach, z których przybywają do Polski pracownicy, studenci czy uchodźcy, choroby te są pod taką kontrolą jak u nas. My zaś przywykliśmy do określonych standardów. Właśnie z obawy o to resort zdrowia chciałby szczepić obcokrajowców, którzy nie mogą udowodnić, że nie stanowią zagrożenia.

Kontrowersje może wzbudzać, że taka akcja miałaby być sfinansowana ze środków NFZ, który i bez tego musi szukać pieniędzy na leczenie Polaków. Oczywiście, ktoś może uznać, że potrzeby polskiego rynku pracy, który łaknie pracowników z zagranicy, uzasadniają taki wydatek. Padają jednak także argumenty, że z groźbą przywiezienia chorób można walczyć za pomocą programu badań nad odpornością dorosłych. Wydawanie pieniędzy na obcokrajowców może również wzbudzać sprzeciw wśród tych, którzy z własnej kieszeni dopłacają do szczepień, kupując lepszy produkt, bo NFZ w standardzie takich nie oferuje.

Może lepiej pochylić się nad jeszcze inną propozycją Ministerstwa Zdrowia. Chodzi o to, żeby obcokrajowiec przed wjazdem do Polski pokazał dowód, że był szczepiony na określone choroby. Ale takie rozwiązanie może nie być dobrze przyjęte przez tych, którzy zamierzają przekroczyć granicę Polski – nie tylko przecież dla własnej korzyści, ale i dla naszej, polskiej. Ochrona przed groźnymi epidemiami jest istotna, ale równie ważne jest przyjęcie rozwiązania, które załatwi tę sprawę skutecznie i jak najmniej kontrowersyjnie. ©?