Ze środka stawki w ciągu kilku lat przesunęliśmy się na pozycję unijnego lidera. W ubiegłym roku krajowa produkcja drobiu przekroczyła 3 mln ton.
Mimo sukcesów konieczne jest umocnienie naszej pozycji i dalszy rozwój. W najbliższym czasie polski drób będzie musiał znaleźć odpowiednią drogę w kontekście zbliżających się wyzwań międzynarodowych. Mowa tutaj o czynnikach wpływających zarówno na unijne, jak i polskie drobiarstwo, bo obecnie nie powinniśmy już tego rozdzielać.
Kluczowe wyzwania
Przede wszystkim zagrożeniem dla nas jest obecny kształt umowy handlowej z krajami Mercosur, który jasno określa wzrost importu drobiu o 180 tys. ton. Polska znajduje się w tej specyficznej sytuacji, że łączymy najwyższą jakość produktów przy zachowaniu korzystnych cen. To czynnik ekonomiczny wpływa na nasze powodzenie.
Nie jest tak, że koszt produkcji jest u nas niższy, jak by się mogło wydawać. Ceny podstawowych środków produkcji są zbliżone do notowań w innych państwach UE, przykładowo za paszę dla kurcząt, która stanowi w przybliżeniu 70 proc. kosztów produkcji żywca drobiowego, płacimy średnią unijną stawkę, więcej niż np. w Holandii, Niemczech, Francji, Danii czy na Węgrzech.
I w tym właśnie tkwi zapewne tajemnica sukcesu polskiego drobiarstwa – jesteśmy w stanie konkurować ceną przy zbliżonych kosztach produkcyjnych. Główny problem brazylijskiego drobiu polega na odmiennych standardach produkcyjnych, które nie mogłyby zostać zaakceptowane, gdyby kraj ten należał do Unii. Wskazują na to m.in raporty z audytów przeprowadzonych przez ekspertów Komisji Europejskiej, którzy wskazali na szereg nieprawidłowości w stosunku do regulacji obowiązujących we Wspólnocie.