Widać to od lat przede wszystkim w sprawach cywilnych, gdzie byle celebrytka potrafiła zwykle wysądzić dużo więcej niż tzw. zwykły zjadacz chleba, choćby był i sto razy bardziej poszkodowany.

Tak więc gwiazdka, której plażowe zdjęcie topless opublikował tabloid, miała zawsze kilkadziesiąt tysięcy złotych odszkodowania jak w banku. Podczas gdy ofiary wypadków drogowych bez ręki tudzież nogi dostawały często marne grosze. To samo w przypadku poszkodowanych na skutek błędów w sztuce lekarskiej czy niesłusznie aresztowanych.

To się na szczęście zaczyna zmieniać – widać to ostatnio bardzo wyraźnie w sprawach niesłusznych aresztowań i skazań. Okazuje się, że choć zasądzanych jest tu z roku na rok nawet o jedną trzecią odszkodowań mniej, to budżet wydaje na nie dużo więcej! Zwykle kilka milionów złotych rocznie.

W tym roku rekordowe odszkodowanie 2,8 mln zł zasądzono na rzecz niesłusznie skazanego, który spędził w więzieniu 12 lat. To dużo czy mało za kawał „wyciętego" życia – często też utratę pracy i rodziny, a nie tylko przymusową izolację w zatłoczonej celi? Opinie pewnie będą różne, ale najistotniejsze jest to, że takie konsekwencje utraconej wolności sądy są w stanie w końcu realnie wyceniać. Wolność jest coraz bardziej w cenie – i dobrze! Bo budżet od tego nie pęknie, a „puszkujących" lekką ręką być może zmusi do głębszej refleksji.

Tym bardziej że do takiej Norwegii ciągle nam jeszcze daleko. Tam Anders Breivik skarży się ministrowi sprawiedliwości na „tortury" w więzieniu. Ma sypialnię, pokój dzienny i pokój do ćwiczeń (łącznie 24 mkw.), ale musi w nich biedny siedzieć sam! Bez kontaktu z innymi więźniami.