Porządkować czy podwyższać, czyli o mieszaniu systemów walutowych.

Uporządkowanie matrycy VAT jest jednym z tych działań, które nie powinno budzić kontrowersji - wypełniona licznymi wyjątkami i wyjątkami od tych wyjątków ułatwiała życie autorom memów ale utrudniała przedsiębiorcom.

Publikacja: 03.07.2019 12:00

Dr Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica

Dr Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica

Foto: materiały prasowe

Skąd wiec wątpliwości? Przede wszystkim stąd, że rząd - jakby rzekł Stanisław Bareja- miesza różne systemy walutowe - i pod pozorem porządkowania matrycy Vat postanawia jednocześnie zwiększyć dochody budżetu.

Samo porządkowanie stawek VAT jak najbardziej ma sens i bez wątpienia jest potrzebne. Wątpliwości budzi natomiast tempo procedowania samej ustawy i co gorsza - brak merytorycznej i rzeczowej dyskusji na temat jej konsekwencji. Kontrowersje, które wzbudził pierwotny projekt nowelizacji ustawy, wymagają poważnej dyskusji społecznej. Plany szybkiego procedowania rzekomo zmienionego projektu – a na razie nie znamy szczegółów tych zmian – taką dyskusję uniemożliwią i to - w połączeniu z pospiechem legislacyjnym budzi niepokój. Instytut Staszica stoi na stanowisku, że tzw. matryca VAT powinna jedynie porządkować system stawek podatkowych, a nie wprowadzać kolejne obciążenia. Analizując projekt trudno uniknąć wrażenia, że oficjalnym celem zmian w prawie jest uporządkowanie stawek VAT, ale ukrytym – zwiększenie przychodów budżetu państwa.

Szczególnie, że podwyżki podatków dotyczą przede wszystkim polskich producentów napojów i sadowników. Jak obliczył Instytut Staszica w raporcie przedstawionym na początku br., podniesienie stawki VAT na napoje z wysoką zawartością soku z 5 proc. do 23 proc. odbije się negatywnie na polskich sadownikach, polskich firmach i konsumentach. Taka podwyżka nie spełni też jednego z celów ustawodawcy, a mianowicie zwiększenia konsumpcji 100-procentowych soków. Finalnie może się okazać, że kilkusetmilionowe dodatkowe wpływy do budżetu pozostaną na papierze, a realne będzie tylko niemal półmiliardowe obciążenie dla konsumentów i polskich producentów. Dodatkowo - 75 proc. owoców i warzyw z polskich gospodarstw przeznaczanych w tej chwili na napoje owocowe może okazać się niepotrzebnych na rynku. A o skali problemu niech świadczą liczby – 11 proc. owoców w UE powstaje w Polsce, mamy 2 miejsce w produkcji zagęszczonego soku z jabłek na świecie, u nas także powstaje 90 proc. światowej produkcji aronii.

Decyzja o zaniechaniu prac parlamentarnych nad projektem, podjęta w marcu, została przyjęta z ulgą przez wiele środowisk, zwłaszcza rolników i sadowników. Niespodziewanie przedstawiciele rządu zadeklarowali powrót do prac nad projektem, zapewniając, że kontrowersyjne zapisy zostały zmienione. Niestety, nie wiadomo, jakie to zmiany – po marcowym zawieszeniu prac nad nowelizacją przepisów o VAT nie prowadzono w tej sprawie rozmów z przedstawicielami branży i sadowników), nie mówiąc o szerszych konsultacjach. Uzasadniona jest obawa, że rząd będzie chciał w ekspresowym tempie przeforsować przepisy, które nadal będą dalekie od racjonalności i nie będą służyły polskim rolnikom, producentom i konsumentom.

Oczywiście - pozostaje inna kwestia, czy to właśnie system podatkowy jest tym instrumentem, który powinien wskazywać ludziom co mają jeść i pić. W naszej ocenie system podatkowy powinien być prosty i skoncentrowany na dostarczaniu budżetowi dochodów, niemniej sytuacja, w której podwyżki podatków dotyczą polskich producentów napojów i sadowników, równocześnie nowa matryca VAT obniża stawkę do 5 proc. na chipsy i słone przekąski wskazuje, że w założeniu takiego upraszczania kryje się błąd. Te produkty wytwarzane są w znaczącej części przez zagraniczne koncerny spożywcze. Zmniejszenie obciążeń dla tych podmiotów odbywa się, więc kosztem krajowych przedsiębiorców.

Oczywiście - państwo potrzebuje pieniędzy, tyle tylko z niekoniecznie w ukrytych podwyżkach VAT jest ich niewykorzystane źródło. Znacznie lepszym - i korzystnym dla gospodarki byłoby uporządkowanie stawek akcyzy na poszczególne rodzaje alkoholi – konkretnie wprowadzić równe traktowanie wszystkich alkoholi. W marcu br. podczas konferencji w Sejmie Instytut Staszica przedstawił raport na temat polityki państwa wobec alkoholu. Kluczowym postulatem, wynikającym z raportu, było równe traktowanie wszystkich rodzajów alkoholu – niezależnie, czy mamy do czynienia z piwem, winem, czy z wódką. Przestarzała ustawa o wychowaniu w trzeźwości z 1982 r. jest fundamentem systemu, w którym jedne napoje alkoholowe traktowane są jako stwarzające potencjalnie mniejsze zagrożenie społeczne, zaś inne – większe. Przy obecnym modelu konsumpcji, diametralnie innym niż w stanie wojennym, takie podejście jest nieuzasadnione i szkodliwe.

Jednym ze skutków przyjęcia przez regulatora takiej błędnej filozofii jest preferencyjne traktowanie piwa. O ile podatek akcyzowy w przypadku wina czy wódki liczony jest od zawartości czystego alkoholu, to w przypadku piwa liczy się go od zawartości ekstraktu. W rezultacie stawka akcyzy na piwo jest obecnie prawie trzykrotnie niższa niż na wódkę. W cenie półlirowej butelki wódki ponad połowę stanowi akcyza, podczas gdy w cenie półlitrowej butelki piwa – najwyżej jedną szóstą. Te różnice widać także w liczbach bezwzględnych.

Branża spirytusowa rocznie odprowadza do budżetu 7,5 mld zł podatku akcyzowego, a branża piwna – 3,5 mld zł. Chociaż niemal 58 proc. spożywanego w Polsce alkoholu stanowi piwo, to dostarcza ono tylko 30 proc. akcyzy.

Dlatego postulatem Instytutu jest transparentna liniowa stawka akcyzy na alkohol, w której każdy gram czystego alkoholu - niezależnie czy spożywany jest w wódce, whisky, winie czy piwie opodatkowany jest akcyzą tak samo - wszak w każdej postaci tak samo działa na organizm człowieka i tak samo może być spożywany odpowiedzialnie lub szkodliwie. To stanowisko znajduje także poparcie wśród Polaków - ponad 60% obywateli w badaniach deklaruje, iż popiera równą stawkę akcyzy na alkohol niezależnie od jego formy. W ogłoszonych niedawno wyliczeniach Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy oszacował, że dzięki zrównaniu akcyzy na różne rodzaje alkoholu budżet zyskałby nawet 12 mld zł (skumulowany efekt wzrostu wpływów z akcyzy i VAT). Oczywiście, zmiana zasad naliczania podatku akcyzowego musi być poprzedzona szerokimi konsultacjami i publiczną dyskusją. Nie trzeba dodawać, że winna być realizowana w sposób transparentny. Na pewno stanowi korzystną i rozsądną alternatywę dla forsowania nowych, ukrytych obciążeń podatkowych dla wrażliwych branż.

- Dr Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica

Skąd wiec wątpliwości? Przede wszystkim stąd, że rząd - jakby rzekł Stanisław Bareja- miesza różne systemy walutowe - i pod pozorem porządkowania matrycy Vat postanawia jednocześnie zwiększyć dochody budżetu.

Samo porządkowanie stawek VAT jak najbardziej ma sens i bez wątpienia jest potrzebne. Wątpliwości budzi natomiast tempo procedowania samej ustawy i co gorsza - brak merytorycznej i rzeczowej dyskusji na temat jej konsekwencji. Kontrowersje, które wzbudził pierwotny projekt nowelizacji ustawy, wymagają poważnej dyskusji społecznej. Plany szybkiego procedowania rzekomo zmienionego projektu – a na razie nie znamy szczegółów tych zmian – taką dyskusję uniemożliwią i to - w połączeniu z pospiechem legislacyjnym budzi niepokój. Instytut Staszica stoi na stanowisku, że tzw. matryca VAT powinna jedynie porządkować system stawek podatkowych, a nie wprowadzać kolejne obciążenia. Analizując projekt trudno uniknąć wrażenia, że oficjalnym celem zmian w prawie jest uporządkowanie stawek VAT, ale ukrytym – zwiększenie przychodów budżetu państwa.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację