Tomasz Grodzki zapowiedział, że Senat zajmie się ustawą ratyfikującą Fundusz Odbudowy dopiero 27 maja, czyli ponad trzy tygodnie po tym, jak została uchwalona w Sejmie. W tym czasie senatorowie mają otrzymać opinię senackiego biura legislacyjnego, czy można wnosić do niej poprawki. Marszałek Senatu zaznaczył już, że dysponuje „poważnymi analizami prawnymi" oceniającymi, że wprowadzenie poprawek do krótkiej, specyficznej normatywnie ustawy ratyfikacyjnej jest możliwe. Mimo to pojawia się wiele głosów sceptycznych, również ze strony prawników niesympatyzujących z PiS.

Czytaj także:

Waldemar Buda: KPO jest dobrze przygotowany

Cała operacja wydaje się dość karkołomna prawnie, gdyż istnieje ryzyko, że dołożenie poprawek do ustawy liczącej dwa artykuły (w której określone są jedynie zgoda na ratyfikację przez prezydenta i czas wejścia w życie) może nie tylko zmienić jej wymowę, ale też tworzyć niejasności i znaki zapytania. Załóżmy bowiem, że poprawki warunkujące ratyfikację zostaną przyjęte i wejdą w życie. Spowoduje to, że prezydent będzie musiał zaczekać ze złożeniem podpisu aż do spełnienia określonych przez Senat warunków. I tu pojawiają się wątpliwości: kto i w jakim czasie będzie oceniał, czy warunki rzeczywiście zostały spełnione? A co jeśli w sprawie zaistnieje spór polityczny, bo PiS uzna, że dodatkowe warunki spełnił, a Platforma, że nie? Kto go rozstrzygnie i czy w sytuacji takiej niezgody ratyfikacja będzie ważna? Czy w efekcie „polska niepewność" wstrzyma proces aktywowania Funduszu Odbudowy tylko nad Wisłą czy w całej Unii Europejskiej?

To zabawa zapałkami, która może mieć bardzo negatywne konsekwencje. Nie jest bowiem wykluczone, że marszałek Grodzki dopnie swego i poprawki przeforsuje. Czy zostaną odrzucone przez Sejm? Tylko wtedy, gdy Lewica i PSL zachowają się podobnie jak przy uchwaleniu ustawy ratyfikacyjnej. Jeżeli jednak zaczną nową polityczną grę, może się okazać, że jedność wokół szybkiego przyjęcia miliardów dla Polski zostanie rozbita. A to przy obecnej temperaturze sporu politycznego może sprawić, że zablokujemy miliardy euro. Nie tylko sobie, ale też całej Unii.