Jak zwykle najlepszym lekarstwem na firmowe bolączki są... pieniądze. Zwłaszcza, te które przybierają formę odszkodowania. I to właśnie one – zupełnie niechcący – mogą zaradzić pisaniu w listach intencyjnych tego wszystkiego, co stronom ślina na język przyniesie. Przedsiębiorcy, w trosce o własny interes, powinni wiedzieć, że list intencyjny poważnie się różni od listu miłosnego. Nie jest to wyznanie wiary, nadziei i miłości. To poważny biznesowy dokument, którego nie można lekceważyć i zanim sie go podpisze, to warto przynajmniej ze trzy razy się zastanowić. Ktoś spyta dlaczego? Przecież to tylko przedstawienie oczekiwań, planów, niepewnych zamiarów, które może skorygować, a nawet unicestwić rynek, kurs walutowy, spadek popytu, czy może jakaś inna katastrofa naturalna. Nie, tak nie jest w poważnym biznesie. Dziś zamiary i intencje przekładają się na realną gotówkę. I tak przedsiębiorca, który jednostronnie odstąpi od zobowiązań zawartych w liście intencyjnym może narazić się na konieczność zapłaty swojemy partnerowi odszkodowania z powodu nie zrealizowanych, a złożonych zapewnień i obietnic. Tak więc piszmy listy odpowiedzialnie, by nie trzeba było świecić później oczami i sięgać do sakiewki. Nielojalność w biznesie może być dość kosztowna i szkoda na nią pieniędzy.

Odpowiedzialność w takiej sytuacji ma charakter kontraktowy i może być dochodzona przed sądem po wykazaniu m.in poniesionej szkody majątkowej.

Ze szczegółami problemu warto zapoznać się w artykule Przemysława Musioła i Franciszka Horała z Kancelarii Prawnej Norek i Wspólnicy „Jak uzyskać odszkodowanie za brak lojalności i uczciwości w biznesowych negocjacjach".

Zapraszam do lektury także innych artykułów w najnowszym numerze Prawo w Biznesie". ©?