Trudno jest stopniować stosowanie obostrzeń, obywatele nie utrzymają odpowiedniego dystansu, np. w czasie hucznego wesela, w kościołach już od dwóch tygodniach nie ma o tym mowy. W dodatku mamy apogeum kampanii wyborczej. „Prawo do demonstracji jest podstawowym prawem obywatelskim, ale znajdujemy się w epidemii (...) Apeluję po raz kolejny do wszystkich kandydatów, by apelowali do sympatyków, żeby zachowywali się rozsądnie, bo to może być groźne dla ich elektoratu” – mówił we wtorek minister zdrowia, Łukasz Szumowski, w radiu RMF. I przyznał, że dystans społeczny stał się fikcją.

- Mój gorący tutaj apel, żeby nie tylko na spotkaniach wyborczych, ale na demonstracjach i innych spotkaniach, w autobusie i jak wchodzimy do sklepu jednak nosić maseczki. I jak się da, trzymajmy jednak dystans – dodał. Apele o zachowywanie dystansu współgrały także z zapewnieniem szefa resortu zdrowia, że „w tej chwili nie ma konieczności ponownego wprowadzania obostrzeń”.

Głos w sprawie środków bezpieczeństwa, w kontekście nadchodzącego święta Bożego Ciała, ponownie zabrał też Kościół. - O konsekwentne stosowanie się do aktualnych zaleceń sanitarnych, w sposób szczególny o zasłanianie ust i nosa lub zachowanie dystansu dwóch metrów od innych uczestników zgromadzenia w czasie Bożego Ciała - zaapelował Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisław Gądecki. Wobec zakażeń we wspólnocie redemptorystów i konieczności objęcia kwarantanną Sekretarza Generalnego KEP i pracowników samego Sekretariatu, hierarchowie zmuszeni byli przesunąć swoje zebranie plenarne na koniec czerwca.

Eksperci zwracają uwagę, że porzucanie zasad dystansu społecznego jest groźne. I na odwrót: miasta, w których szybciej zarządzono społeczny dystans, szybciej też epidemię opanowały. To wynik analizy danych z 58 chińskich miast. Według naukowców jeden dzień zwłoki z wdrożeniem izolacji "wydłużał" czas trwania epidemii o 2,4 dnia. Rezultat? Odczekanie jednego tygodnia (od momentu wykrycia choroby w danej okolicy - do wprowadzenia obowiązku izolacji) może oznaczać konieczność wydłużenia tych rygorów o dodatkowych 17 dni.

Badania naukowców z University of Texas w Austin opisało pismo „Emerging Infectious Diseases”. Eksperci zwrócili uwagę na to, jakie efekty w czasie pandemii daje wprowadzenie rygoru dystansowania społecznego. Naukowcy sprawdzili m.in., kiedy w 58 chińskich miastach pojawiły się w pierwsze przypadki choroby, kiedy zastosowano zasadę społecznego dystansu - i w którym momencie epidemię uznano za opanowaną. "Trudno będzie rozważać ponownie wprowadzenie ścisłych zakazów, ale szybkie działanie przy pierwszych sygnałach o zagrożeniu będzie oznaczało mniejsza liczbę dni koniecznego społecznego dystansu" - podkreśla jeden z autorów analiz, dr Spencer Fox. Wyniki badań mają pomóc w prowadzeniu odpowiedniej polityki w miastach w USA, które zmagają się z pandemią.

Z kolei w analizie sytuacji gwałtownego odmrażania gospodarki i życia społecznego, prezes Polskiej Akademii Nauk, biolog, prof. Jerzy Duszyński zwraca uwagę, że o „panowaniu nad pandemią” można mówić, gdy współczynnik reprodukcji R (czyli liczba osób, które zaraża jedna chora osoba) spada poniżej wartości „1”. Obecnie w Polsce kształtuje się na poziomie 1.02-1,04. „Koszty gospodarcze kilkutygodniowego pozostawania w domach większości mieszkańców kraju zaczęły być już tak znaczące, że rząd zdecydował się na stopniowe rozluźnianie restrykcji - pisze prof. Duszyński. - Oznacza to, że wracamy do mniej więcej normalnego funkcjonowania w warunkach zagrożenia epidemiologicznego oraz, że jeśli nie zachowamy ostrożności (utrzymywanie w kontaktach z innymi osobami odległości nie mniejszych niż 2 m, noszenie masek w miejscach publicznych, częste mycie rąk i codzienne mierzenie temperatury ciała) współczynnik reprodukcji może znowu groźnie podskoczyć. Jeżeli osiągnie on wartość 1,2 – 1,3, sytuacja epidemiologiczna stanie się znowu bardzo poważna”. Warto o tym pamiętać korzystając z restauracji, publicznych spotkań i innych „odmrożonych” rozrywek.