Mężczyzna dźgnięty nożem. Przyjechała straż, bo nie było wolnych karetek

Strażacy coraz częściej przejmują zadania karetek pogotowia. Ciężkimi wozami jeżdżą już nie tylko do wypadków, ale do udarów, zasłabnięć czy nawet - jak w Skwierzynie w województwie lubuskim - do dźgnięcia nożem.

Aktualizacja: 13.11.2020 23:11 Publikacja: 13.11.2020 16:37

Mężczyzna dźgnięty nożem. Przyjechała straż, bo nie było wolnych karetek

Foto: stock.adobe.com

Strażacy są przeszkoleni z zakresu pierwszej pomocy, część z nich ma też podwójne uprawnienia - są jednocześnie ratownikami medycznymi. Dyspozytor kieruje strażaków do potrzebujących wówczas, gdy nie ma do dyspozycji wolnych karetek. Takie sytuacje nazywane są izolowanymi zdarzeniami medycznymi. Są to inne sytuacje, niż te, w których strażacy asystują ratownikom, np. gdy trzeba wyważyć drzwi lub wejść przez okno do mieszkania.

Liczba takich zdarzeń u strażaków stopniowo rosła przez lata, ale w czasie pandemii jest ich znacznie więcej. W ostatnich tygodniach zjawisko jeszcze bardziej przybiera na sile. Powodem są kolejki karetek przed SOR-ami, niedobory w kadrze, spowodowane zakażeniami i kwarantanną, czy konieczność dezynfekowania ambulansów.

– Czasami jedziemy sami bo nie ma zespołu ratownictwa medycznego na miejscu i jest to atak padaczki, zawał serca czy wylew, różne sytuacje które stwarzają zagrożenie życia. Czasami jest to pomoc zespołowi ratownictwa medycznego np. gdy jest to osoba z nadwagą i dwóch ratowników nie jest w stanie samodzielnie przenieść takiej osoby – tłumaczył na początku listopada Dariusz Surmacz, rzecznik gorlickiej straży pożarnej, w rozmowie z radiem RDN.

Strażakom trafiają się coraz trudniejsze zdarzenia. „W Skwierzynie 59-letni mężczyzna został dźgnięty nożem w klatkę piersiową. Niestety w mieście nie było wolnej karetki. Ciężko rannego mężczyznę najpierw reanimowali strażacy z OSP Skwierzyna, a następnie zespół pogotowia ratunkowego, który przyjechał aż z... Gorzowa” - wymienia strona gorzowianin.com. Portal dodaje, że w Zielonej Górze brak wolnej karetki zakończył się tragicznie. „Mężczyzna lat 56, czeka na wynik tekstu na Covid. Stwierdzono nagłe zatrzymanie krążenia, strażacy udzielają pomocy do przyjazdu Zespołu Ratownictwa Medycznego. Niestety kiedy na miejsce przyjechał lekarz, mógł już tylko stwierdzić zgon mężczyzny” - czytamy.

W Grodzisku Wielkopolskim w czwartek brakującą karetkę zastąpili strażacy wespół ze śmigłowcem LPR. - Jedyna wolna karetka była w trakcie dezynfekcji, dlatego do mężczyzny wysłano LPR. Nasze działania polegały na udzieleniu wsparcia psychicznego, pomocy medycznej przed przylotem śmigłowca oraz zabezpieczeniu miejsca jego lądowania – wyjaśniał w rozmowie z portalem grodzisk.naszemiasto.pl Marcin Nowak, oficer prasowy miejscowej Komendy Powiatowej PSP. Ratowany mężczyzna przewrócił się i uderzył głową w krawężnik. W trakcie działań u poszkodowanego doszło też najprawdopodobniej do ataku padaczki.

- Nie pamiętam tygodnia, żebyśmy mieli pięć takich wyjazdów, a tak było w ostatnich dniach - mówił pod koniec października st. kpt. Artur Bartosik, rzecznik prasowy KP PSP w Radomsku, cytowany przez radomsko.naszemiasto.pl. - W tym roku mieliśmy 17 przypadków konieczności zastąpienia karetki, zaczęło się od czerwca, a kumulacja nastąpiła w ostatnich dniach. Rok wcześniej takich wyjazdów było 25, w 2018 - 9 a w 2017 - 16 - wyliczał.

Piotr Kagankiewicz, zastępca dyrektora Szpitala Powiatowego w Radomsku, zaznaczył, że przypadki pacjentów z Covid-19, transportowanych karetkami, nie mają bezpośredniego przełożenia na ogólną niedostępność ambulansów. - Trzeba rozróżnić zespoły ratunkowe zwykłe i covidowe. (...) Karetkę covidową mamy tylko jedną i muszę przyznać, że cały czas jest zajęta. Tu rzeczywiście pacjenci muszą się liczyć z oczekiwaniem - mówił.

Opóźnienia faktycznie jednak występują. Radio Kraków na początku miesiąca poinformowało o śmierci 76-letniego tarnowianina, który przez kilkadziesiąt minut był reanimowany przez strażaków, ponieważ tyle trwał przyjazd ambulansu do mieszkania.

Strażacy są przeszkoleni z zakresu pierwszej pomocy, część z nich ma też podwójne uprawnienia - są jednocześnie ratownikami medycznymi. Dyspozytor kieruje strażaków do potrzebujących wówczas, gdy nie ma do dyspozycji wolnych karetek. Takie sytuacje nazywane są izolowanymi zdarzeniami medycznymi. Są to inne sytuacje, niż te, w których strażacy asystują ratownikom, np. gdy trzeba wyważyć drzwi lub wejść przez okno do mieszkania.

Liczba takich zdarzeń u strażaków stopniowo rosła przez lata, ale w czasie pandemii jest ich znacznie więcej. W ostatnich tygodniach zjawisko jeszcze bardziej przybiera na sile. Powodem są kolejki karetek przed SOR-ami, niedobory w kadrze, spowodowane zakażeniami i kwarantanną, czy konieczność dezynfekowania ambulansów.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ochrona zdrowia
Obturacyjny bezdech senny – choroba niedoceniana
Ochrona zdrowia
Ćwiek-Świdecka: Kobiety kupują pigułki „dzień po” jak wtedy, gdy nie było recept
Ochrona zdrowia
Gdańskie centrum sportu zamknięte do odwołania. Znaleziono groźną bakterię
Ochrona zdrowia
Rewolucja w kodeksie etyki lekarskiej? Wykreślone ma być jedno ważne zdanie
Ochrona zdrowia
Izabela Leszczyna: WOŚP nie ma nic wspólnego z wydolnością systemu ochrony zdrowia