Serce mięsożercy

Steki bez uśmiercania zwierząt. Paski z prawdziwej skóry, ale bez cierpienia krowy. Naukowcy przekonują, że to możliwe.

Aktualizacja: 07.09.2015 22:44 Publikacja: 07.09.2015 20:54

5 sierpnia 2013 roku – wołowina wprost z laboratorium

5 sierpnia 2013 roku – wołowina wprost z laboratorium

Foto: AFP

Kiedy dwa lata temu prof. Mark Post z Uniwersytetu w Maastricht podawał w Londynie pierwszego na świecie wołowego burgera wyprodukowanego in vitro, pokazywały to wszystkie telewizje świata. Nie dlatego, że był to przełom kulinarny („nie jest zbyt soczysty, dość jędrny, przydałyby się sól i ketchup" – mówili degustatorzy), ale dlatego, że niewielki, 140-gramowy kawałek kosztował pół miliona złotych.

Teraz to się zmienia – wyhodowane w laboratorium mięso staje się dostępne cenowo. Co nie znaczy, że będzie tanie.

Szklane pastwiska

Sprawcą przełomu jest nowojorska firma biotechnologiczna, która chce komercyjnie produkować „etyczne" steki wołowe. Takie, które powstały bez uśmiercania zwierząt. Właściwie to powstałe (prawie) bez jakiegokolwiek udziału zwierząt. To samo dotyczy skóry na galanterię – jeżeli można produkować tkankę mięśni, to można i inne elementy krowiego ciała.

Firma Modern Meadow na razie gromadzi fundusze na uruchomienie produkcji na skalę większą niż laboratoryjna. Jej szef Andras Forgacs przekonał m.in. Petera Thiela (współzałożyciela PayPala i jednego z pierwszych inwestorów Facebooka) i amerykański Departament Rolnictwa do wyłożenia 13 mln dolarów na uruchomienie manufaktury. „Do końca tego roku będziemy w stanie wyprodukować kawałek skóry dwa na dwa centymetry bez krzywdzenia zwierzęcia" – zapewniał w 2012 roku Andras Forgacs cytowany przez „The Guardian". I wygląda na to, że w końcu jest bliski spełnienia obietnicy.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zapowiada, że w ciągu 40 lat konsumpcja mięsa wzrośnie o 60–70 proc. Dziś produkuje się rocznie ok. 270 mln ton. Według WHO w 2030 roku – na skutek rozwoju krajów uboższych oraz rosnącej zamożności Chin – potrzebnych będzie 376 mln ton.

Wytworzenie kilograma wołowiny wymaga ok. 10 kg paszy i 15 tys. litrów wody. Produkcja in vitro byłaby wielokrotnie tańsza – według wyliczeń ekspertów Uniwersytetu Oksfordzkiego wymagałaby od 40 do 60 proc. mniej energii przy niemal całkowitej redukcji emisji gazów cieplarnianych. „Pracujemy nad hodowlą produktów zwierzęcych bez zabijania zwierząt i z niższym zużyciem ziemi, energii, wody i środków chemicznych" – zapowiada strona Modern Meadow.

„Powinniśmy dbać o siebie nawzajem i o naturę" – podkreśla firma. „Hodowla in vitro oznaczać będzie koniec naczep przewożących miliony kur i krów, koniec rzeźni i uboju przemysłowego" – twierdzi organizacja obrońców praw zwierząt PETA.

Kotlet płodowy

Ale rzeczywistość nie jest czarno-biała. Jeszcze za wcześnie na pożegnanie z kotletami sojowymi. Problem z produkcją mięsa in vitro polega na tym, że wymaga ona pożywki dla namnażających się komórek. Używa się do tego najpopularniejszą substancję wykorzystywaną do hodowli in vitro. To tzw. płodowa surowica bydlęca. Pozyskuje się ją w rzeźni przy uśmiercaniu ciężarnej krowy. Embrion jest wycinany, a jego krew pobierana. Zwykle ze względu na konieczność zachowania sterylności robi się to, wbijając igłę w serce embrionu i odsysając krew do pojemników próżniowych. Później trafia ona do wirówek, gdzie jest oczyszczana. Następnie się ją zamraża.

Według szacunków naukowców do wyprodukowania kilograma mięsa w laboratorium konieczne jest zużycie ok. pół litra płodowej surowicy bydlęcej. Butelka kosztuje ok. 420 zł brutto. Nawet jeżeli komuś nie przeszkadza „ekologiczny" proces produkcji, to cena za kilogram laboratoryjnej wołowiny może się okazać zaporowa.

„Krytycy zawsze uwezmą się na jakieś rzeczy, podczas gdy rzeczywisty postęp wymaga dostrzegania perspektywy i wiedzy, że konieczne są małe kroki" – mówi „Guardianowi" Ingrid Newkirk z PETA.

Teoretycznie rozwiązaniem byłoby wykorzystywanie pożywek nieopierających się na surowcach zwierzęcych. Takie próby trwają, prowadzi je m.in. twórca „frankenburgera" prof. Post.

Kiedy dwa lata temu prof. Mark Post z Uniwersytetu w Maastricht podawał w Londynie pierwszego na świecie wołowego burgera wyprodukowanego in vitro, pokazywały to wszystkie telewizje świata. Nie dlatego, że był to przełom kulinarny („nie jest zbyt soczysty, dość jędrny, przydałyby się sól i ketchup" – mówili degustatorzy), ale dlatego, że niewielki, 140-gramowy kawałek kosztował pół miliona złotych.

Teraz to się zmienia – wyhodowane w laboratorium mięso staje się dostępne cenowo. Co nie znaczy, że będzie tanie.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Technologie kwantowe: nauka tworzy szanse dla gospodarki
Nowe technologie
Niewykrywalny bombowiec strategiczny Sił Powietrznych USA odbył pierwszy lot
Nowe technologie
Co mówią kury? Naukowcy opracowali tłumacza, użyli sztucznej inteligencji
Nowe technologie
Prof. Zybertowicz: AI może potraktować ludzkość jak budowniczy autostrad traktują mrowiska
Materiał Promocyjny
Dell Technologies: nie ma branży czy przedsiębiorstwa, które może funkcjonować bez nowoczesnych technologii