Według „Wall Street Journal" Google rozsyła już nową wersję gadżetu do firm z sektora energetycznego, przemysłu oraz ochrony zdrowia. Tym razem okulary mają być bardziej profesjonalne.
Zmieniła się też ich konstrukcja. Właściwie to już nie są okulary. Teraz Glass ma postać nakładki doczepianej do zwykłych oprawek okularów. Według informacji „WSJ" powiększono baterię oraz wydłużono „wysięgnik" na którym zawieszono ekran. Ma to pozwolić nakładać informacje generowane przez maszynę na obraz świata rzeczywistego.
Oryginalne Google Glass miały formę cieniutkich niepełnych oprawek od okularów — zakładanych na nos i uszy. Nad prawym okiem umieszczono wyświetlacz, a z boku oprawki — elektronikę wraz z touchpadem. Prototyp przedstawiono w 2012 roku — zrobił to sam Sergey Brin, współzałożyciel firmy — jako całkowicie nową generację mobilnych urządzeń komunikacyjnych. Okulary rozpoznawały mowę, komunikowały się ze smartfonem, mogły wyświetlać niemal wszystkich informacje z Internetu. Miały też funkcję nagrywania filmów i robienia zdjęć — niepostrzeżenie dla innych ludzi.
Kosztujące 1500 dolarów okulary najpierw wzbudziły ogromny entuzjazm, by chwilę później stać się najbardziej wyszydzanym i znienawidzonym gadżetem elektronicznym w historii Google. Firmę i użytkowników Google Glass oskarżano o wszystko co najgorsze: od głupiego wyglądu, po szpiegowanie innych ludzi. Do niektórych lokali (restauracji, barów i kin) nie wolno nawet było wejść z inteligentnymi okularami na nosie. Sam gadżet okazał się również mniej przydatny niż początkowo obiecywano.
Po zmasowanej krytyce Google zdecydowało się zawiesić kontrowersyjny program. W styczniu tego roku testową część programu (tzw. Google Glass Explorer) zakończono, a okulary wycofano. Internetowy gigant zatrudnił zaś Tony'ego Fadella, niegdyś pracującego dla Apple, aby udoskonalił okulary i uczynił je bardziej atrakcyjnymi dla użytkowników.