Projekt dużej ustawy reprywatyzacyjnej autorstwa Ministerstwa Sprawiedliwości spotkał się z powszechną krytyką. Zarzutów pod jej adresem jest wiele. Przede wszystkim nie podoba się ograniczenie kręgu osób, które otrzymają zadośćuczynienie, zakaz zwrotu w naturze, zamknięcie drogi do sądowej reprywatyzacji oraz brak konkretnych terminów wypłaty pieniędzy.
Przeciwne ustawie są też samorządy, choć z innego powodu. Mówią wyraźne „nie" pomysłowi współfinansowania rekompensat.
Wąski krąg uprawnionych
Projekt przewiduje, że dawni właściciele i ich spadkobiercy będą mogli ubiegać się o rekompensatę w wysokości 20 proc. wartości utraconej nieruchomości. Muszą jednak być osobami fizycznymi posiadającymi aktualnie obywatelstwo polskie. Krąg spadkobierców zawężono do najbliższej rodziny, czyli zstępnych (m.in. syna, wnuka, prawnuka), wstępnych (rodziców, co jest nierealne, bo już nie żyją) oraz małżonków.
Największe gromy posypały się na propozycję przyznania prawa do rekompensaty tylko posiadającym aktualne polskie obywatelstwo.
Krytykował ją m.in. ambasador USA, organizacje międzynarodowe, Ministerstwo Spraw Zagranicznych czy Polskie Towarzystwo Ziemiańskie.