Otwarty sezam „Kultury”

Źródłem żywotności Maisons-Laffitte okazały się, paradoksalnie, archiwa. A także nieszablonowe do nich podejście – pisze biograf Jerzego Giedroycia.

Aktualizacja: 28.11.2018 20:26 Publikacja: 28.11.2018 17:46

Jerzy Giedroyc

Jerzy Giedroyc

Foto: Fotorzepa/ Bohdan Paczkowski

W tym roku minęła 18. rocznica śmierci Jerzego Giedroycia. Zgodnie z jego decyzją wraz z jego odejściem przestała wychodzić „Kultura" – ostatni numer ukazał się w październiku 2000 r. Dziesięć lat później młodszy brat Redaktora Henryk Giedroyc podjął decyzję o zaprzestaniu wydawania „Zeszytów Historycznych". Ale wolą Jerzego Giedroycia było również, by Dom „Kultury" w Maisons-Laffitte pozostał żywym ośrodkiem badawczym, by nie zamienił się w muzeum. Uzasadnione były wątpliwości, czy będzie to możliwe. A jednak: udało się i – paradoksalnie – źródłem tej żywotności okazało się coś, co rzadko się z nią kojarzy: archiwa. Archiwa oraz właściwe, nieszablonowe do nich podejście.

Jeszcze Henryk Giedroyc rozpoczął w Maisons-Laffitte wielkie prace remontowe. Dzięki nim pawilon na tyłach domu, w którym przez lata pomieszkiwał podczas swoich pobytów m.in. Gustaw Herling-Grudziński, stał się nowoczesną, profesjonalnie urządzoną siedzibą Archiwum Instytutu Literackiego. Dodatkowo, znalazło się w nim miejsce na pracownie i pokoje gościnne. Dzięki umowie z Biblioteką Narodową i Archiwami Państwowymi lafickie zbiory opisano, zinwentaryzowano, zdezynfekowano, osuszono, a następnie – przełożone w przeznaczone do tego celu opakowania – umieszczono właśnie w pawilonie, gdzie o odpowiednią temperaturę i wilgotność dba najnowocześniejszy sprzęt.

Porządkowanie archiwów, w którym brało udział ponad 30 specjalistów z Biblioteki Narodowej pod wodzą Marii Wrede, trwało siedem lat. Inwentarz Archiwum Instytutu Literackiego – wydany drukiem i dostępny online – obejmuje niemal 47 tys. opisów jednostek i całych serii materiałów archiwalnych. 180 m bieżących archiwów – od 2009 r. wpisanych na listę pamięci świata UNESCO – to głównie korespondencja Redaktora, ale także dokumenty czy fotografie, włączając w to prywatne archiwalia twórców Instytutu Literackiego i materiały zdeponowane tam przez inne osoby.

Jerzy Giedroyc zbierał bowiem właściwie wszystko, co związane było z historią Polski – znajdziemy tu i oryginały protokołów posiedzeń przedwojennych polskich rządów, i rękopisy wierszy Miłosza; i gazetki wydawane dla polskich dzieci w Iranie w czasie wojny, i znaczki pocztowe, wychodzące w podziemiu w latach stanu wojennego...

Wirtualna gratka

Uporządkowanie archiwów znakomicie ułatwiło pracę naukowcom, korzystającym z archiwów Instytutu Literackiego. Umożliwiło m.in. prowadzenie wstępnych kwerend bez konieczności osobistego wyjazdu do Maisons-Laffitte. Wraz z życiem „wirtualnym" dzieją się tu też sprawy jak najbardziej realne, obejmujące m.in. wydawanie kolejnych tomów korespondencji Redaktora, udział w publikacji kolejnych poświęconych „Kulturze" tomów, organizację wystaw i współprodukcję filmów, a także konkurs na prace doktorskie i magisterskie.

Jednak prawdziwym przełomem, a może wręcz początkiem „życia po życiu" Instytutu Literackiego, było uruchomienie przed czterema laty portalu www.kulturaparyska.com. To w mojej opinii najważniejsze, co Instytutowi Literackiemu udało się zdziałać po śmierci jego założyciela – dzieło życia Jerzego Giedroycia, komplety „Kultury" i „Zeszytów Historycznych" udostępnione zostały w sieci. Wszystkie numery obu pism, za darmo, 24 godz. na dobę, legalnie, bez jakichkolwiek licencji, ograniczeń formalnych czy terytorialnych – wystarczy mieć dostęp do internetu.

To nie tylko wielkie ułatwienie dla badaczy, ale też gratka dla każdego, kto ceni dobrą literaturę – nieograniczony dostęp do tekstów Miłosza czy Gombrowicza, Czapskiego, Stempowskiego, Bobkowskiego, Straszewicza czy Hłaski, by tylko niektórych polskich autorów przywołać. Ponadto na portalu znaleźć można dziesiątki opracowań i artykułów, setki biogramów, tysiące listów, dokumentów i fotografii, nagrania audio i wideo. Do tego, rzecz jasna, bibliografie wydawnictw Instytutu Literackiego i wydawnictw jemu poświęconych. Rozbudowywane są też wersje portalu w językach obcych: po angielsku, francusku, rosyjsku i ukraińsku.

Twórcy portalu nie spoczęlina laurach. Ten „sezam" krok po kroku wyposażany jest w nowe funkcje i udoskonalenia – od niedawna choćby wyszukiwarka portalu bezpośrednio pokazuje wszystkie numery czasopism Instytutu Literackiego, w których pojawiło się poszukiwane hasło. Dzięki temu można się dowiedzieć na przykład, że słowo „jajecznica" zostało na łamach „Kultury" użyte w ciągu ponad pół wieku jej istnienia dziewięć razy, a „Zeszytów Historycznych" – trzy razy. I można od razu sprawdzić, kiedy, w czyich artykułach, na jaki temat, w jakim kontekście. Naturalnym narzędziem promowania atrakcji portalu „Kultury" jest też nadzwyczaj żywa strona Instytutu Literackiego na Facebooku, z miesiąca na miesiąc zyskująca nowych czytelników.

Brązowy rumuński zeszyt

Lafickie archiwa są jednak przez internet nie tylko udostępniane, ale też – i to wydaje się podejściem całkowicie nowatorskim – popularyzowane i opracowywane. Jako pierwszy w ten sposób udostępniony został bodajże „Kopiariusz" Jerzego Giedroycia. Powstał on w niezwykłym okresie po wrześniu 1939 r., kiedy to przyszły redaktor „Kultury" został ewakuowany wraz z władzami RP z Warszawy i trafił do Bukaresztu, gdzie został sekretarzem ambasadora Rzeczypospolitej.

Czegóż on wówczas nie obserwował i nie doświadczył! Najpierw proces oddawania przez sanację władzy ekipie generała Sikorskiego, a następnie polska polityka wewnętrzna, rychło zmieniona przez tęże ekipę w „polskie piekiełko", intrygi i oskarżenia (sam padł ich ofiarą). Organizacja ucieczek z rumuńskiego internowania dygnitarzy II RP, gry wywiadów z Abwehrą na czele i zacieśniające się więzi Rumunii z III Rzeszą. Kurierskie kontakty z podzielonym na dwie okupacje krajem, ale też z działaczami ukraińskimi i żydowskimi etc. I przez cały ten czas, dawnym swym zwyczajem, listy – zarówno służbowe, jak i najbardziej prywatne – pisał przez kalkę. A to, co kalka odbiła, zachowało się w brązowym rumuńskim zeszycie.

Kiedy go pierwszy raz czytałem, znajdował się w zastrzeżonym przez samego Redaktora zbiorze prywatnym. Ponieważ miejscami był już bardzo wyblakły, zastanawiałem się, kiedy zostanie „odtajniony" i czy w ogóle będzie go wtedy można odczytać (dodatkowo sprawę utrudniał mało czytelny charakter pisma Giedroycia).

Po latach podjęła się tego Anna Bernhardt, wiceprezes Stowarzyszenia Instytut Literacki, wraz z redagującym portal kulturaparyska.com Stanisławem Mancewiczem. Przygotowali oni pionierski – jak mi się wydaje – sposób publikowania dokumentów archiwalnych w internecie. Odczytali, co było można, zidentyfikowali kogo się dało, a następnie na portalu umieścili – wzbogacone o tak przygotowane materiały – skany w dużej rozdzielczości, z możliwością powiększania ich. Jednocześnie użytkowników portalu zachęcono do udziału w dalszym opracowywaniu „Kopiariusza". Zainteresowanie okazało się tak duże, że wkrótce opisy trzeba było zaktualizować.

Dreszczyk historii

Listy te nie wnoszą wprawdzie żadnych rewelacji do dotychczasowej wiedzy o działalności Jerzego Giedroycia w Bukareszcie, ale szerokiemu gronu czytelników oferują to, co dostępne było dotąd jedynie badaczom – możliwość lektury ich w całości (ba, w zachowanej formie graficznej!), posmakowania ich atmosfery i ducha. Dzięki temu – jak się okazało – wiele osób odkryło w sobie żyłkę badacza przeszłości i zapragnęło poczuć dreszczyk emocji, związany z samodzielnym rozwiązywaniem jej zagadek... Zaproszenie do wspólnego opracowywania kopiariusza jest wciąż otwarte, bowiem wiele w nim jeszcze pozostało znaków zapytania, nieodczytanych fraz i niezidentyfikowanych bohaterów.

Podobnie, z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości udostępniono ostatnio kolejny dokument z lafickich archiwów. Jest to kartka papieru, na której u góry podpisał się Józef Piłsudski, a poniżej – kilkudziesięciu jego legionistów. Czyje to podpisy? Kiedy i w jakich okolicznościach zostały złożone? To pytanie postawili redaktorzy portalu przed jego użytkownikami, a ci nie marnują czasu: odpowiedzi i sugestie wciąż napływają, zabawa potrwać ma do końca listopada.

W 2016 r. rozpoczął się kolejny etap archiwalnych rewolucji w Maisons-Laffitte. To, co do tej pory było inwentaryzowane, obecnie jest digitalizowane. Krok po kroku, wszystko: każdy list, każdy artykuł i dokument. Jak w mądry i atrakcyjny sposób udostępnić je później najszerszej możliwej publiczności, tzn. internautom? Wierzę, że tej ekipie się to uda.

W tym roku minęła 18. rocznica śmierci Jerzego Giedroycia. Zgodnie z jego decyzją wraz z jego odejściem przestała wychodzić „Kultura" – ostatni numer ukazał się w październiku 2000 r. Dziesięć lat później młodszy brat Redaktora Henryk Giedroyc podjął decyzję o zaprzestaniu wydawania „Zeszytów Historycznych". Ale wolą Jerzego Giedroycia było również, by Dom „Kultury" w Maisons-Laffitte pozostał żywym ośrodkiem badawczym, by nie zamienił się w muzeum. Uzasadnione były wątpliwości, czy będzie to możliwe. A jednak: udało się i – paradoksalnie – źródłem tej żywotności okazało się coś, co rzadko się z nią kojarzy: archiwa. Archiwa oraz właściwe, nieszablonowe do nich podejście.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej