- W ostatnich latach powstało wiele analiz dotyczących rynku mieszkaniowego i dane o deficycie są bardzo zróżnicowane. Postanowiliśmy oszacować realny niedobór lokali, biorąc pod uwagę jak najwięcej aspektów, m.in. sytuację demograficzną, proces suburbanizacji, migracje, a także polepszającą się sytuację dochodową Polaków oraz rozwój rynku kredytów hipotecznych. Poddaliśmy też analizie stan substancji mieszkaniowej. Prawdziwy obraz rynku to ważna informacja dla deweloperów, sektora bankowego i administracji – mówi Maciej Grabowski, ekspert HRE.

Według obliczeń HRE Think Tanku deficyt na dziś to 2,1 mln mieszkań. Z uwagi na zmiany struktury społecznej w perspektywie do 2030 r. należy szacować deficyt na jeszcze 600 tys. lokali. Z jednej strony populacja będzie spadać, z uwagi na starzenie się społeczeństwa, ale z drugiej liczba gospodarstw domowych będzie rosnąć, z uwagi na zmiany społeczne (np. wzrost liczby singli, odchodzenie od mieszkania kilku pokoleń pod jednym dachem).

Eksperci zwrócili uwagę, że wskaźnik przeludnienia w Polsce wynosi prawie 41 proc. przy średniej unijnej 16,6 proc. Od 2006 r. wskaźnik spadł z poziomu 54,1 proc. i zdaniem HRE Think Tanku trend się utrzyma.

Po drugie, mieszkańcy nieruchomości obciążonych hipoteką stanowią 11,6 proc. przy średniej unijnej 26,5 proc. Jest więc duże pole do pozyskiwanie finansowania bankowego. Ponadto na wsi w Polsce mieszka blisko 43 proc. populacji, a w UE 28 proc.

Szybkie zasypanie deficytu będzie trudne biorąc pod uwagę, że rocznie w Polsce oddaje się 120-180 tys. mieszkań, z czego około połowa powstaje w ramach indywidualnych inwestycji Polaków, a połowa jest budowana przez deweloperów, przy czym firmy koncentrują się na aglomeracjach.

- Od dawna postulujemy, by zmienić regulacje dotyczące wkładu własnego: dla ludzi, rodzin kupujących pierwszy w życiu lokal na cele stricte mieszkaniowe wkład powinien być zniesiony lub minimalny. Dla kogoś, kto kupuje na cele inwestycyjne – podwyższony – mówi Michał Sapota z HRE, były prezes Murapolu. – Duże możliwości zwiększenia podaży miałby rozwój najmu inwestycyjnego, są fundusze zainteresowane inwestowaniem w portfele mieszkań. Także państwo mogłoby napędzić rynek, ale nie wchodząc w buty deweloperów, tylko zapewniając firmom tani pieniądz i gwarantując odbieranie lokali w dłuższej perspektywie – podsumowuje.