Narodowy fiński przewoźnik należący w 55,8 proc. do państwa apelował od lat do członków parlamentu, by znieśli klauzulę zmuszającą skarb państwa do posiadania większościowego udziału w nim. Byłej minister ds. państwowych firm, Heidi Hautala nie udało się doprowadzić do tej zmiany. Obecny rząd centroprawicowy rozważał ten pomysł, ale zrezygnował z niego i nie ma planów rozmawiania o tym znowu — powiedzieli dwaj przedstawiciele kół rządowych.
Prezes Pekka Vauramio stwierdził z kolei, że plan związania sie z kimkolwiek jest na razie nieaktualny, a linia osiągająca obroty ok. 2,6 mld euro rocznie zamierza rozwijać się samodzielnie skupiając się na trasach do Azji. — Będziemy rozglądać się za możliwościami wzrostu i sami określać swą przyszłość — powiedział.
W europejskim sektorze doszło do turbulencji po bankructwach Monarch i Air Berlin, Alitalia znalazła ochronę przez bankructwem, choć z drugiej strony doszło do wzrostu przewozu podróżnych o 7,6 proc. w 2017 r. Prezes Vauramo powiedział magazynowi „Arvopaperi" we wrześniu, że Finnair jest za mały i sugerował, że pomogłoby mu związanie się z większym partnerem, podobnie wypowiadał się w 2016 r.
Stosunki przewoźnika z państwem były zawsze napięte. Członek rady odpowiedzialny za wynagrodzenia kierownictwa zapowiedział w marcu odejście, bo rząd skrytykował przyjęcie przez nią dodatkowego rozwiązania emerytalnego dla prezesa. Osoba z rządu stwierdziła, że sprawa własności Finnaira jest zbyt delikatna politycznie, bo władze chcą mieć państwowego przewoźnika. Dyskusja o zmianie własności musi poczekać na nowy rząd po wyborach w 2019 r.
Modernizacja floty
Finnair walczący od kilku lat z konkurencją tanich linii zaczął ostatnio zwiększać zyski dzięki cięciu kosztów, tańszej ropie i skupieniu się na pasażerach podróżujących z Europy do Azji przez Helsinki, które oferują najkrótsze trasy. — Azja jest kierunkiem, po którym spodziewamy się wzrostu. Mamy bardzo dobre trasy do dużych miast, chcemy uruchamiać do nich dodatkowe loty codziennie — stwierdził Vauramo.