Ma pan duszę hazardzisty? Zmienić trenera na rok przed igrzyskami olimpijskimi to chyba spore ryzyko?
Nigdy nie postawiłem złotówki w kasynie (śmiech). Przyznaję jednak, że zmiana trenera w takim momencie to jest pewien rodzaj ruletki, ale de facto nic do stracenia nie miałem. Jakbym realizował ciągle ten sam trening, to jak mógłbym się spodziewać innych wyników? Już Albert Einstein mówił, że taka postawa to obłęd.
Przez kilka lat współpracy z trenerem Zbigniewem Królem wyniki były bardzo dobre. Potem przestały być jak nożem uciął?
Nie dam się naciągnąć na żadne zwierzenia co do przyczyn rozstania. Współpracy nie ma i tyle. Ostatnią wypowiedź w tej sprawie opublikowałem na Facebooku. Nie mam zamiaru wracać do przeszłości. Teraz trenuję fajnie, ciężko, sprawia mi to przyjemność. Niedługo zaczyna się sezon halowy, który da pewne odpowiedzi. Jeżeli będę osiągał dobre wyniki, to super, a jeżeli nie, to będzie czas na poprawki.
W mityngu w Toruniu 8 lutego pan wystąpi?