Na rynku nieruchomości od lat działają „biznesmeni", którzy potrafią ustalić, które budynki przejęto państwo za czasów PRL, odnajdują rodziny byłych właścicieli i obiecują fortunę. Kwitnie zjawisko handlu roszczeniami. Dlaczego problem nie został rozwiązany ustawowo? Co może zrobić państwo?
Komentuje mec. Paweł Kuglarz, partner w Kancelarii WOLF THEISS:
- Polska jest jedynym - poza Białorusią - państwem regionu, które dotychczas nie przeprowadziło reprywatyzacji. Najbliżej rozwiązania tego problemu byliśmy w 2001 r., kiedy to 11 stycznia Sejm RP uchwalił Ustawę o reprywatyzacji. Byli właściciele mieli otrzymać generalnie 50 proc. wartości utraconych nieruchomości pomniejszone o podatek spadkowy. Do najistotniejszych postanowień ustawy należał zakaz handlu roszczeniami.
Prezydent Aleksander Kwaśniewski zawetował jednak ustawę reprywatyzacyjną, a Sejm nie zdołał tego weta odrzucić, co spowodowało, że żaden jej przepis nie stał się obowiązującym prawem. Warszawa znajduje się w nietypowej sytuacji, jeżeli chodzi o zagadnienie reprywatyzacji. Dekret Bieruta zlikwidował prywatną własność gruntów na terenie stolicy. Na mocy dekretu Bieruta władza ludowa przejęła po wojnie 17 tys. warszawskich nieruchomości.
Po 1989 r., na podstawie obowiązujących przepisów organy administracji i sądy poczęły przyznawać dawnym właścicielom prawo do nieruchomości odebranych po 1945 r., a kiedy było to niemożliwe - zasądzały odszkodowania. Znacząca część roszczeń można zindentyfikować i duża ich część nie została rozpatrzona. Do spadkobierców takich właścicieli zgłaszały się i nadal zgłaszają, które uzyskały informacje o istniejących roszczeniach i proponują ich zakup.