Od wtorku co najmniej do 6 stycznia zostały zawieszone loty z Wielkiej Brytanii do Polski. Podobnie postąpiły wszystkie kraje europejskie, które chcą odgrodzić się od groźnej mutacji wirusa, jaka rozprzestrzenia się głównie w Londynie i okolicach. Część krajów UE już w sobotę zaczęła zamykać granice powietrzne z Anglią i wprowadzać wyjątkowe restrykcje. Niemcy wprowadziły wymóg posiadania negatywnego testu na Covid-19 dla pasażerów z Wysp Brytyjskich, a Szwajcaria, która jako jedyna nie zamknęła stoków dla narciarzy, obowiązek kwarantanny do 10. dnia po przyjeździe dla każdego, kto przyjechał z Wielkiej Brytanii od 14 grudnia.
Ponad 8 tys. podróżnych
W Wielkiej Brytanii mieszka największa grupa emigrantów z Polski – ponad milion. Wielu chciało zdążyć na ostatni samolot, by dotrzeć do kraju na święta. Polski rząd dał im taką możliwość aż do północy w poniedziałek. Nie wprowadził żadnej kontroli na granicy. Powodów nie wyjaśniono.
Tylko w poniedziałek do Polski przyleciało z brytyjskich portów kilkanaście tysięcy osób. Ile dokładnie? Nikt nie zbiera takich danych. Według informacji „Rzeczpospolitej” tylko na cztery polskie lotniska przyleciało ponad 8,2 tys. osób. Na lotnisku Balice w Krakowie wylądowało w poniedziałek 16 samolotów z 3 tys. pasażerów, w Pyrzowicach cztery samoloty z blisko pół tysiącem podróżnych, w Gdańsku siedem (w sumie 700 osób). Najwięcej w porcie w Warszawie – 4 tys. pasażerów.
Polski rząd nie wprowadził żadnego sanitarnego sita na lotniskach, a jedynie dobrowolne badania. Podróżnym zaproponowano kontakt z infolinią inspekcji sanitarnej (pod jednym numerem telefonu). Jej konsultanci mają kierować chętnych do właściwej powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej, która wystawi zlecenie testu w punktach drive thru.
Efekty? – Do testów w 13 województwach (bez mazowieckiego, łódzkiego i zachodniopomorskiego) zgłosiło się 1369 podróżnych z Wielkiej Brytanii – podał nam we wtorek po południu Jan Bondar, rzecznik GIS. A więc co dziesiąty pasażer, który przyleciał w poniedziałek.