O groźbach, które kierowane są pod jego adresem od początku pandemii Covid-19, profesor Simon mówił już od miesięcy. W grudniu zwracał uwagę, że w czasie epidemii on i inni pracownicy służby zdrowia, są „zastraszani przez rozmaitych psychopatów”. - Piszą do mnie agresywne anonimy, że jestem „PiS-owską świnią, finansowaną przez tę partię”, grożą mojej rodzinie. Oskarżają o „branie pieniędzy” od koncernów farmaceutycznych, przedstawiając w fałszywej interpretacji nasze, przecież otwarte, deklaracje ewentualnego konfliktu interesów. A przecież prowadzimy badania naukowe na zlecenie firm i wygłaszamy wykłady podczas konferencji naukowych i jest to duży zaszczyt. Nazywają mnie „drugim doktorem Mengele”, który przypomnę - w czasie II wojny praktykował nie leczenie chorych, lecz ich eliminację - opowiadał.

Jak poinformowała w czwartek „Gazeta Wrocławska”, dochodzenie w sprawie gróźb zamachu na wrocławskiego zakaźnika wszczęła tamtejsza policja. Prowadzi je komisariat z Psiego Pola pod nadzorem prokuratury. - W poniedziałek jestem umówiony z policja na kolejne przesłuchanie - powiedział lekarz w rozmowie z dziennikiem.

Jak dodaje gazeta, autorzy wiadomości do prof. Simona grożą nie tylko jemu, ale także np. wysadzeniem szpitala przy ul. Koszarowej, w którym pracuje profesor. Również „pojawiają się oszczerstwa o korupcji i promowaniu przez niego, a nawet sprzedawaniu różnych leków. Wykorzystuje się nawet informacje z prac naukowych, publikowanych przez profesora w zagranicznych czasopismach. W takiej pracy trzeba podać z jakimi firmami naukowiec współpracował, z kim robił badania. Jak tłumaczy Simon, to normalne i to dowód, że profesor jest doceniany” - informuje „Gazeta Wrocławska”