Technik Christopher Olk w skupieniu wyjmuje z odtwarzacza płyt DVD zepsuty napęd i wkłada go z powrotem. - Jeżeli to jakieś uszkodzenie mechaniczne albo usterka w elektronice, to dam sobie z tym radę. Ale jeśli uszkodzony został układ scalony albo system chłodzenia, to nic się już nie da zrobić. Nie mam tu potrzebnej aparatury i części zamiennych - mówi 26-latek, który doktoryzował się w Akwizgranie z technologii akumulatorowej.
Olk jest jednym z czterech techników pełniących dziś dyżur w kawiarence naprawczej w Centrum Obywatelskim w Kolonii. Przy użyciu śrubokrętów, kluczy i lutownicy stara się przywrócić do życia różne uszkodzone urządzenia, takie jak elektryczne golarki, opiekacze, monitory czy lampy elektryczne, przynoszone do naprawy przez okolicznych mieszkańców.
Czytaj także: Dlaczego płacimy coraz więcej za wywóz śmieci - wywiad z Markiem Wójcikiem
Takich zepsutych urządzeń w Europie nie brakuje. Łączną wagę elektroodpadów na naszym kontynencie ocenia się na ponad 12 mln ton rocznie. To tyle, ile waży 30 tysięcy wielkich samolotów pasażerskich Boeing 747 Jumbo Jet. Europa znajduje się na drugim miejscu po Azji na liście największych producentów elektroodpadów na świecie. Wynika to z obliczeń Platformy na rzecz Szybszego Wprowadzenia Gospodarki Cyrkularnej (PACE).
Producenci muszą zadbać o dostawy części zamiennych
- Chcemy zmniejszyć ilość elektroodpadów i staramy się nakłonić ludzi do działań na rzecz ochrony środowiska. Do tej pory wielu połamano sobie na tym zęby - mówi Dunja Karabaic, jedna z dwóch założycielek kafejki naprawczej w Kolonii. Jej zdaniem urządzenia elektryczne i elektroniczne powinny nam służyć dłużej i nadawać się do naprawy.