Pogarsza się kondycja finansowa hoteli. Z powodu pandemii stoją puste. Wkrótce może dojść do pierwszych upadłości.
– Obecnie hotele szukają możliwości dalszego zmniejszenia kosztów. Trudno bowiem o utrzymanie popytu na poziomie z ostatnich tygodni, mimo że i tak był już niski – mówi Ireneusz Węgłowski, prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego (IGHP).
– Gości hotelowych jest coraz mniej. W związku z eskalacją zagrożenia epidemicznego ludzie boją się wyjeżdżać. Panuje powszechna obawa, co jest oczywiste wobec rosnących statystyk zachorowań. Liczyliśmy na pomoc rządu dla branży hotelarskiej, niestety w ostatnich swoich propozycjach rząd nie uwzględnia hoteli. Może dlatego, że wśród ogłoszonych ostatnio obostrzeń nie było nakazu zamknięcia restauracji hotelowych. Ale mogą z nich korzystać tylko goście hotelowi, a tych jest znikoma ilość. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, hotele zaczną się zamykać. Spodziewam się, że w branży będą bankructwa – uważa prezes Węgłowski.
IGHP porównała obłożenie 40 różnych hoteli z terenu całej Polsce w poniedziałek 26 października z tym sprzed czterech tygodni. Okazało, że frekwencji spadła z 30 proc. do 13 proc. Średnia cena zmniejszyła się natomiast o 28 proc. A przychody spadły aż o 66 proc.
O tym, że jest źle, mówi otwarcie Jolanta Kromka-Zagórska z hotelu Galaxy w Krakowie. – Sytuacja jest dramatyczna. W sierpniu i wrześniu mieliśmy jeszcze połowę pokoi zajętych, a teraz zaledwie kilka. Bon turystyczny w ogóle nam nie pomógł. We wrześniu organizowaliśmy konferencje, choć nie przypominały one tych sprzed pandemii. Prowadzący znajdował się w hotelu, a pozostali uczestnicy brali w niej udział online. Mieliśmy zarezerwowane terminy konferencji na październik i listopad. Wszystkie zostały anulowane – opowiada Jolanta Kromka-Zagórska.