Jędrzej Bielecki: Sztuka negocjacji z Chinami

Pierwsza faza rokowań z Pekinem nie wypada dla Donalda Trumpa źle. Jedno wydaje się pewne: rozpoczęcie wielkiej rozgrywki z Chinami pozostanie jego największym osiągnięciem jako prezydenta USA.

Aktualizacja: 16.12.2019 21:25 Publikacja: 16.12.2019 19:00

Jędrzej Bielecki: Sztuka negocjacji z Chinami

Foto: AFP

Donald Trump sam dał nam miarę, wedle której powinniśmy ocenić efekt jego wojny handlowej z Chinami. To wydana przed 32 laty książka „The Art of the Deal" („Sztuka rokowania"). Można w niej przeczytać, że dobry negocjator zawsze gra o maksymalną stawkę, zakłada najgorsze, maksymalizuje opcje działania, używa „dźwigni", utrzymuje pod kontrolą koszty, odgrywa się. No i dobrze się bawi. W tym świetle wyniki pierwszej fazy rokowań z Chinami nie wypadają dla Ameryki źle.

Trump nie tylko okazał się pierwszym od czasów Richarda Nixona prezydentem, który zrozumiał, jakim zagrożeniem dla Stanów jest rosnąca potęga Chin, ale też oparł się nastawionym na krótkoterminowy zysk amerykańskim koncernom i rzucił Pekinowi rękawicę. To jest „gra o maksymalną stawkę", nawet jeśli na razie jej efekty są ograniczone.

Ale prezydent Trump uznał także, że ten spór warto na chwilę zawiesić, aby nie wpłynął na wynik przyszłorocznych wyborów. W ten sposób, jeśli sam przegra walkę o reelekcję, tę tytaniczną pracę będzie musiał podjąć już jego następca – to jest właśnie utrzymywanie pod kontrolą kosztów i zakładanie najgorszego.

Pod naciskiem Białego Domu Xi Jinping poszedł na istotne ustępstwa, przede wszystkim gdy idzie o otwarcie rynku usług finansowych dla amerykańskich banków. Tak się stało, bo Amerykanie wiedzieli, że chiński przywódca nie może pozwolić sobie na ryzyko recesji w Chinach i potrzebuje jak najszybciej powrotu na amerykański rynek eksportowy. To jest właśnie użycie dźwigni i maksymalizacja opcji działania.

Przez cztery dekady Chiny wykorzystywały fakt, że Stany działają na krótką metę – od wyborów do wyborów – i trudno się im pogodzić z nawet przejściowym załamaniem mocy nabywczej konsumentów, czym musi skutkować nałożenie ceł na import chińskich towarów. Ale teraz się okazało, że chiński reżim jest w przynajmniej równym stopniu uzależniony od eksportu do Ameryki, kradzieży jej technologii i praw autorskich. Bo pamiętając, jak skończył żywot Związek Radziecki, Pekin nie może sobie pozwolić na niezadowolenie własnych konsumentów. To jest właśnie „odgrywanie się" w wersji Trumpa.

Czy z tym wszystkim prezydent dobrze się bawi? Jedno wydaje się pewne: rozpoczęcie wielkiej – choć mocno spóźnionej – rozgrywki z Chinami pozostanie jego największym osiągnięciem. A chyba mało kto wątpi, że to, co najbardziej raduje Trumpa, to głaskanie własnego ego.

Donald Trump sam dał nam miarę, wedle której powinniśmy ocenić efekt jego wojny handlowej z Chinami. To wydana przed 32 laty książka „The Art of the Deal" („Sztuka rokowania"). Można w niej przeczytać, że dobry negocjator zawsze gra o maksymalną stawkę, zakłada najgorsze, maksymalizuje opcje działania, używa „dźwigni", utrzymuje pod kontrolą koszty, odgrywa się. No i dobrze się bawi. W tym świetle wyniki pierwszej fazy rokowań z Chinami nie wypadają dla Ameryki źle.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Starcie Trumpa z Bidenem będzie polskimi prawyborami. Ale cena tego będzie wysoka
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego Donald Tusk otwarcie atakuje Donalda Trumpa?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Migracja w UE, czyli pyrrusowe zwycięstwo Kaczyńskiego nad Tuskiem
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Jak zostać memem? Podbój internetu w stylu Jacka Protasiewicza zawsze kończy się tak samo
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Po ataku Iranu na Izrael. Zachód musi być i policjantem, i strażakiem