Jeszcze raz okazało się, że wielu z nas zaczyna interesować się sztuką, dopiero gdy grany jest medialny show o tym, kto ile zarabia i dlaczego uraził czyjeś uczucia. Niewykluczone, że najgłośniej krytykują ci, którzy chcąc znać się na wszystkim, nie znają zasad, jakie rządzą sztuką i show-biznesem.

Fundusz Wsparcia Kultury to inicjatywa środowisk teatralnych i Instytutu Teatralnego. Zaproponowano teatrom i filharmoniom system rekompensat o wartości do 50 proc. dochodów utraconych od marca do grudnia 2020 r., także dla pracowników i na przyszłe wydarzenia. Inicjatywę wsparli minister Piotr Gliński i premier Mateusz Morawiecki, fundusz otrzymał 400 mln zł. Środowisko było pozytywnie zaskoczone, ponieważ w marcu, kiedy zamykano gospodarkę, premier nie wspominał o finansowym znaczeniu kultury, w tym rynku koncertowego, który teraz też objęto funduszem.

Recenzje po piątkowej publikacji listy ministra są skrajne. Środowisko teatralne jest zadowolone. Rzecz jednak w tym, że przy okazji ustalania rekompensat okazało się, że teatry, zwłaszcza publiczne, z dochodami niższymi od prywatnych nie skonsumują zaplanowanych dla nich funduszy. Kwoty przesunięto więc do branży rozrywkowej i agencji koncertowych, a tu wybuchła medialna bomba. Fala krytyki koncentruje się na muzykach, zwłaszcza discopolowych, którzy bywają kojarzeni z partią rządzącą. Ale również ze środowisk gospodarczych płyną głosy, że gwiazdy na to, by przeżyć, dostały za dużo, zwłaszcza na tle innych branż.

Nie brakuje komentarzy o zabarwieniu politycznym i społecznym. Zespół Kult oświadczył, że nie chce brać od rządu, który powinien dbać o medyków. Z kolei muzyk Kamil Bednarek tłumaczy się, że zatrudnia ludzi, płaci podatki i poniósł straty. Opinii będzie pewnie więcej niż Polaków. Senat już zapowiedział posiedzenie komisji. Godne analizy są uwagi takich pracodawców, jak organizator festiwalu Open'er, który ma obroty rzędu 150 mln zł. Trzeba jednak zadbać, aby gorące polemiki nie utonęły w populizmie, który zawsze był dla kultury największą groźbą.Najważniejsze zaś, by nie zniszczono funduszu, w którym znalazło się zaledwie 0,5 proc. całej rządowej pomocy w walce z pandemią lub – licząc inaczej – ledwie piąta część specdotacji dla TVP. Zniszczenie tej inicjatywy zatrzyma wypłaty dla instytucji oraz firm, które nie są rozrzutnymi celebrytami, tylko potrzebują ratunku. Fundusz można po prostu ulepszyć, tak jak wiele spektakli, które zyskiwały po poprawkach nawet po premierze.