Ale nawet bez złośliwości w decyzji o powołaniu komisji zaskakuje jej termin. Wiele przesłanek przemawia za tym, że szczyt NATO w Warszawie może się zakończyć dla Polski sukcesem, który będzie mógł zostać skonsumowany przez rządzących. W społeczeństwie widać też pierwsze efekty programu pięćsetzłotowych zapomóg na dzieci. Po cóż odwracać uwagę od własnych sukcesów?

Warto przypomnieć, kiedy Platforma Obywatelska powołała komisje śledcze mające pognębić PiS. Komisja zajmująca się okolicznościami śmierci Barbary Blidy powstała tuż po wyborach, w grudniu 2007 roku, a tzw. naciskowa miesiąc później, w styczniu 2008.

PiS decyduje się jednak powołać komisję śledczą... dziewięć miesięcy po wyborach. Trudno więc nie postawić pytania: czyżby nie znaleziono przez ten czas w ministerstwach, agencjach, agendach, spółkach i spółeczkach dowodów na jakieś potworne zbrodnie popełnione przez Donalda Tuska? Wygląda na to, że Jarosław Kaczyński nauczył się od PO, która wciąż straszyła PiS, metody politycznej, i gdy nie chce przejąć politycznej inicjatywy, straszy poprzednikami. Tak samo postąpił PiS, przedstawiając na półrocze swoich rządów kuriozalny audyt dotyczący zbrodni koalicji PO–PSL, który nie przekonał chyba nawet zagorzałych zwolenników partii władzy.

Komisje śledcze są potrzebne w demokracji, by Sejm kontrolował niepokojące zjawiska wówczas, gdy zawodzą instytucje państwowe. Sęk w tym, że proces założyciela Amber Gold właśnie się toczy, a działania komisji mogą być wyłącznie na rękę Marcinowi P., gdyż zyska on argument, że wymiar sprawiedliwości działał pod polityczną presją i wyrok na niego nie może być z tego powodu sprawiedliwy.

Mało tego, obecny wicepremier w rządzie PiS Jarosław Gowin, gdy był ministrem sprawiedliwości w rządzie Platformy, zapewniał, że sprawa nie ma związku z politykami PO, i do dziś zdania nie zmienił. Dlatego wiele wskazuje na to, że fundowane nam właśnie igrzyska – podobnie jak kuriozalna komisja naciskowa za czasów PO – uderzą w autorytet i sensowność samej instytucji komisji śledczej.