Od kilku lat obserwujemy w Polsce wyraźne spadki wskaźników religijności. Badania Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego pokazują, że coraz mniej Polaków chodzi w niedzielę do kościoła, spada liczba powołań do kapłaństwa, życia zakonnego. Tendencja odchodzenia Polaków od Kościoła zauważalna jest także w raportach Centrum Badania Opinii Społecznej, które od lat prowadzi cykliczne badania w tym zakresie. Niedawny raport Pew Research Center pokazał, że młodzi Polacy odchodzą od religii najszybciej na świecie.

O całym tym procesie zwykło się mówić: „pełzająca sekularyzacja". Ale wśród młodych Polaków sekularyzacja nie „pełza", lecz „idzie stępem", a może nawet „przechodzi w kłus" – tak dwa tygodnie temu mówiła podczas prezentacji raportu „Kościół w Polsce", który przygotowała Katolicka Agencja Informacyjna, prof. Mirosława Grabowska, szefowa CBOS. Z raportu KAI wynika, że poziom praktyk religijnych w ciągu minionych 30 lat spadł o połowę. Wśród studentów za wierzących i praktykujących uważa się 30,1 proc., a za niepraktykujących – 18,5 proc. Aż 50,7 proc. studentów deklaruje, że Kościół nie jest dla nich żadnym autorytetem.

Badania, które prezentujemy dziś w „Rzeczpospolitej", są niestety smutnym potwierdzeniem obserwowanego od lat trendu. Młodzi ludzie szczerze wyznają, co ich od Kościoła odpycha. To głównie rozdźwięk między tym, „co mówi religia", a tym „co robi Kościół", „brak właściwej reakcji Kościoła na pedofilię w jego szeregach", „przepych i nieuzasadnione bogactwo ludzi Kościoła".

Te opinie powinny być dla hierarchów dzwonem alarmowym. Niektórzy twierdzą, że szukają recepty na to, jak zaradzić kryzysowi, ale jej nie znajdują. W 2016 r. papieża Franciszka, podczas jego wizyty w Polsce, też pytano o receptę. Opowiedział o swoim spotkaniu z młodzieżą podczas obiadu w krakowskiej kurii. Jedna z osób chciała usłyszeć, co ma powiedzieć przyjacielowi lub przyjaciółce, która nie wierzy w Boga, aby mogła stać się wierzącą. Odparł, że ostatnią rzeczą, jaką trzeba zrobić, to coś powiedzieć. „Zacznij coś robić. Później to on lub ona poprosi cię, byś wyjaśnił, jak żyjesz i dlaczego właśnie tak. A więc musimy być bezpośredni, bezpośredni wobec prawdy" – mówił. I co tu dużo gadać: miał rację. Młodzież potrzebuje nie słów, ale przykładów dobrego życia. Szczerości i autentyzmu. Bez tego wszystko inne będzie tylko czczą gadaniną.