Ambasador Marek Magierowski został zaatakowany w pobliżu polskiej placówki dyplomatycznej. Napastnik miał wykrzykiwać słowa  „Polak”, „polski". Premier Mateusz Morawiecki już nazwał atak „rasistowskim”, a ambasador Izraela została wezwana do MSZ. Szybka i ostra reakcja jest jak najbardziej na miejscu. Bo pomyślmy, jakby zareagowały władze Izraela, gdyby w Warszawie został zaatakowany ich ambasador? Ale wydarzenia zaczynają przybierać niebezpieczny obrót.

Powiedzmy wprost: atak na polskiego dyplomatę w Tel Awiwie zdarzył się w najgorszym możliwym momencie. Na samym finiszu kampanii wyborczej i tuż po głośnych i licznych marszach prawicy straszącej przed nowym rozdziałem sagi o żydowskich roszczeniach. Dlatego też dziś od rana politycy licytują się, kto bardziej zdecydowanie broni polskiej racji stanu.

Najdalej idą tradycyjnie głośno straszący Izraelem politycy Konfederacji, ale pola nie oddaje też Kukiz’15, który również od dawna przestrzega przed żydowskimi roszczeniami. W tej sytuacji rządząca partia spychana jest do defensywy i z pewnością znajdą się tacy politycy PiS, którzy w tej swoistej licytacji nie ugryzą się w język przed nieodpowiedzialnym komentarzem.

Ostrej, a może nawet – zbyt ostrej, retoryce sprzyja kampanijny czas. Wszyscy pamiętamy, jakie słowa padały z ust, wydawałoby się, poważnych polityków izraelskich w czasie tamtejszej kampanii. Na półtora tygodnia przed wyborami politykom pozostała jedynie gra na emocjach, mobilizowanie elektoratu. Może nie skończyć się wyłącznie na komentarzach. Jeśli przyparty do muru przez prawicową konkurencję PiS podejmie działania, których żaden dbający o polską rację stanu rząd nie brałby w innej sytuacji pod uwagę, obawiam się, że trudno będzie tłumaczyć się przed światem, że antyizraelskie postawy to w Polsce domena jedynie skrajnych środowisk.

Nie łudźmy się, że strona izraelska nie odpowie. Historia uczy, że na Bliskim Wschodzie brakuje wyważenia i zrozumienia w kwestiach polskich. Emocje zbyt łatwo biorą górę. Oczywiście, to wcale nie musi się wydarzyć. Ale trzeba apelować dziś o rozwagę. Reakcja polskich władz na atak na ambasadora musi być zdecydowana, ale politycy PiS powinni pamiętać, że stosunki polsko-izraelskie to zbyt poważna sprawa, by je ponad miarę rozgrzewać w przedwyborczej rozgrywce z prawicowymi konkurentami.