Jeśli coś może nastawić wyborców przeciw PiS, tak by w jesiennych wyborach parlamentarnych odebrali mu władzę, to właśnie działania tej partii, a nie opozycji.

W mijającym roku partia rządząca pokazała gębę, za którą może słono zapłacić przy urnach. Trzy lata temu drużyna Andrzeja Dudy i Beaty Szydło wygrała wybory, rozbudzając aspiracje i nadzieje Polaków na lepszą, bardziej uczciwą i profesjonalną politykę po ośmiu latach rządów koalicji PO–PSL. Tymczasem oburzenie wysokimi nagrodami, jakie przyznawał sobie rząd Szydło, ogromne zarobki radnych PiS w spółkach Skarbu Państwa, wreszcie afera KNF, zakończona aresztowaniem byłego szefa Komisji, a także rewelacjami dotyczącymi zarobków współpracowników prezesa NBP Adama Glapińskiego, odarły partię Jarosława Kaczyńskiego z nimbu moralnej wyższości. PiS okazał się taką samą partią jak wszystkie inne i będzie tak samo rozliczany przez Polaków z sukcesów i porażek.

Za rok wyborcy nie będą już pamiętać skandali z czasów Donalda Tuska, ale rozliczą PiS nie tylko z tego, czy spełnia obietnice – partia serio traktuje zobowiązania, co jest jej dużym atutem – lecz również ze stylu rządzenia i ceny, jaką trzeba za jego rządy zapłacić. Owszem, PiS obiecywał reformę sądownictwa, ale zapewne większość jego wyborców nie zdawała sobie sprawy, że odbędzie się to kosztem relacji z Unią Europejską. Wynik wyborów samorządowych był więc dla rządzących sygnałem ostrzegawczym, że Polacy chcą być w Europie, czuć, że się w niej liczą, nie chcą zaś siedzieć w europejskiej oślej ławce. Tak samo mało kto spodziewał się, że realizacja polityki godnościowej doprowadzi do kryzysu w relacjach międzynarodowych, jaki wywołało uchwalenie nieszczęsnej nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, co naraziło na szwank nasze relacje z Izraelem i USA.

PiS musiał się w tym roku wycofać więc ze zmiany przepisów zarówno dotyczących IPN, jak i Sądu Najwyższego. Wyborcy będą mogli zapytać, czy np. sprawa ustawy o IPN nie była po prostu przejawem dramatycznego braku kompetencji, którego nie są w stanie zniwelować nawet najlepsze chęci.

Nie należy jednak zapominać, że dziś PiS wciąż ma bardzo wysokie notowania w sondażach. Takie poparcie to ciężko wypracowany efekt minionych trzech lat. Tyle tylko, że partia staje się ofiarą własnego sukcesu. Sondaże zaczynają pokazywać, że już nikt nie chce dziękować dalej za 500+, 300+ czy inne programy socjalne. Wyborcy oczekują nowej oferty, mają inne niż w 2015 r. marzenia i inne aspiracje. Jeśli PiS przegra, to dlatego, że nie zrozumiał, iż musi się sam przetransformować, po tym gdy przemienił polskie społeczeństwo i polskie państwo.