Najbardziej ponure scenariusze dotyczące losu jednego z najpiękniejszych miast świata zaczynają się spełniać.
– Rozpoczęła się apokalipsa; to początek końca; nie widzieliśmy czegoś takiego od 55 lat ; woda zniszczyła wszystko; praca, która zajęła całe życie, została zniszczona w kilka sekund – skarżą się zagranicznym dziennikarzom wenecjanie.
A przecież to ludzie oswojeni z wodą. Jest ona trwałym elementem ich życia. Tym razem jednak staje się intruzem, niszczycielem i wrogiem.
– Mam 39 lat i nigdy czegoś takiego nie widziałem – skarży się reporterce telewizji NBC inż. Alberto Canestrelli, asystent profesora inżynierii wybrzeża z Uniwersytetu Florydy. – Nigdy nie widziałem tylu zniszczonych łodzi ani gondoli, które utknęły na szczycie mostu. To szokujące. Takie rzeczy nie zdarzają się nawet podczas powodzi.
Mojżesz nie obronił
Co jest powodem takiej katastrofy? – pytają załamani mieszkańcy miasta. Przecież ich domy i majątek miało chronić 78 sztormowych bram. Ten system przeciwpowodziowy, którego nazwa – Modulo Sperimentale Elettromeccanico – tworzy wymowny skrót MOSE (Mojżesz), miał bronić Wenecji nawet przed trzymetrowym przypływem. W przeciwieństwie jednak do biblijnego przywódcy Izraelitów, któremu udało się rozdzielić wody Morza Czerwonego, system MOSE zawiódł na całej linii. Budowa całych rzędów ruchomych wrót instalowanych w wejściach do Lido, Malamocco i Chioggii, które podczas przypływu mogą tymczasowo odizolować Lagunę Wenecką od Morza Adriatyckiego, rozpoczęła się w 2003 r. Konsorcjum Venezia Nuova, które wykonuje prace na zlecenie włoskiego Ministerstwa Infrastruktury i Transportu oraz Weneckiego Urzędu Wodnego, zapewniało władze municypalne, że ukończono ponad 85 proc. projektu, co już zabezpiecza miasto przed powodzią.