Tragedia lotnicza pod Teheranem ma wiele twarzy. Tyle, ilu zginęło w niej kompletnie i beznadziejnie niewinnych ludzi. Agencje, portale internetowe co chwila przynoszą kolejne informacje o tożsamości ofiar. To głównie Irańczycy, studencki i wykładowcy kanadyjskich uczelni, którzy korzystając z ferii świąteczno-noworocznych wybrali się odwiedzić swoich bliskich w kraju. Całe rodziny, piękni i pełni entuzjazmu młodzi mężczyźni, kobiety.

Jest między nimi i ona, Delaram Dadashnejad, 26-letnia studentka Langara Collage z Vancouver. Do Kanady przyjechała na studia, chciała zostać dietetykiem. Kwestie paszportowe zatrzymały ją w Iranie dzień dłużej, niż planowała, a potem wsiadła do niewłaściwego samolotu.

Patrzę na tę młodą, uśmiechnięta kobietę i już wiem, że na zawsze zostanie dla mnie twarzą tej tragedii. Tragedii, ale i zbrodni, bo to co się wydarzyło pod Teheranem jest dowodem skrajnej nieodpowiedzialności irańskich władz. Iran po kilku dniach zaprzeczania potwierdził w sobotę, że samolot został przypadkowo zestrzelony rakietą ziemia-powietrze. W tej sytuacji mam prawo zapytać głośno w imieniu całego świata, a jeszcze głośniej w imieniu skazanych na milczenie w Iranie rodzin ofiar tragedii: jak bardzo nieodpowiedzialny musi być kraj, który w noc przeprowadzania ataku rakietowego na amerykańskie cele w sąsiedzkim Iraku, nie zamyka swojej przestrzeni powietrznej? Jak bardzo nieprofesjonalni i nieodpowiedzialni muszą być nim rządzący, że dokonując aktu wojennego nie zamykają swoich lotnisk, nie wyłączają cywilnego ruchu lotniczego? Jak bardzo muszą być lekkomyślni i fanatyczni zarazem, że ryzykują niewinne życie ludzkie i reputację swojej ojczyzny?

Szef MSZ Iranu poinformował, że wstępne wyniki śledztwa prowadzonego przez irańską armię wskazują, iż doszło do "błędu człowieka w czasie kryzysu wywołanego amerykańskim awanturnictwem". A wystarczyło przecież zawiesić ruch lotniczy. Wtedy Delaram Dadashnejad i 175 innych osób wciąż by żyli.

Skóra cierpnie, kiedy się myśli o braku odpowiedzialności podwładnych ajatollahów, winnych tej tragedii. A jeszcze bardziej, kiedy się pojmie, że chcą mieć w swoim arsenale broń jądrową. Nie, nie powinni. Dziecko, zanim w przyszłości siądzie za kierownicą samochodu, musi najpierw opanować jazdę na rowerze. Irańczycy nawet i tego nie umieją. Świat powinien więc – dla własnego dobra – wyeliminować to ryzyko.